Chcemy bardzo zmienić „myślenie” naszych klientów, że z usług sprzątania w domach czy mieszkaniach korzystają tylko nowobogaccy. Tak nie jest. W dzisiejszych czasach, naprawdę każdy z nas ma coraz mniej czasu dla siebie, dzieci, rodziny i znajomych – mówi Dominika Stańczak, właścicielka jednej z najbardziej uznanych firm sprzątających w Polsce – Ciepłownik
Pamięta pani pierwsze, zarobione przez panią, pieniądze?
Dominika Stańczak, właścicielka firmy Ciepłownik: Tak, to było w liceum. Nie była to jakaś wielka kwota, ale liczyło się to, że mogłam kupić sobie coś za swoje.
Jak powstała pani firma?
Firma Ciepłownik działa na rynku już długo. Najpierw prowadził ją tata, a w międzyczasie także moja mama. Nazwa nie kojarzy się ze sprzątaniem – tylko z centralnym ogrzewaniem, instalacjami itd. i takie usługi firma początkowo oferowała. O sprzątanie została poszerzona, kiedy urodziłam dziecko. Niemal przez całą ciążę byłam aktywna. Robiliśmy konserwacje w jednostce wojskowej i tam zapytano nas, czy podjęlibyśmy się organizacji imprezy plenerowej. A że nie należymy do tych bojących się, to podjęliśmy się wykonania tego zadania (śmiech). Zapytano mnie, czy damy radę po tej imprezie również posprzątać. Powiedziałam: „Oczywiście!”, a ponieważ wszystko było w porządku, padła propozycja, byśmy posprzątali budynki, w których pracowali ludzie. I tak to się zaczęło.
Czy to był dobry pomysł na biznes?
Cieszę się, że nie była to jednorazowa przygoda. Rozwinęliśmy się, rozwijamy i nadal będziemy, bo wiem, że nie ma nic gorszego, niż stanie w miejscu. Dla firmy oznacza to marazm. Działamy przede wszystkim w Warszawie. Rynek jest dosyć spory, ale i konkurencja w tej branży jest bardzo duża.
Jakie usługi oferujecie?
Wachlarz naszych usług jest bardzo szeroki, począwszy od sprzątania codziennego, bieżącego przez specjalistyczne mycie okien, odśnieżanie dachów, sprzątanie terenów zewnętrznych, sprzątanie u klienta indywidualnego i w końcu duże zlecenia związane ze startowaniem w przetargach, w jednostkach budżetowych. Nasi pracownicy cały czas przechodzą szkolenia na temat nowych technologii i nowych środków chemicznych. Naciskają na to i dzięki temu cały czas się rozwijamy.
Co było najtrudniejsze w początkach działalności firmy?
Pierwszy, najtrudniejszy moment dotyczył tego, żeby mój syn zrozumiał, że nie będę z nim siedziała przez cały czas w domu. Gabryś miał wtedy skończony roczek i przyzwyczajony był do mamy przez 24 godziny na dobę. Pierwsze dni rozkręcania biznesu były bardzo trudne: dziecko nie dało się nakarmić, ubrać ani wykąpać. Jednym słowem miał focha, a ja płakałam po kątach. Oczywiście, wtedy mówiłam, że mam gdzieś taki biznes, skoro mam stracić kontakt z dzieckiem. Na szczęście „bunt Gabrysia” trwał krótko. Szybko zrozumiał, że wracam do domu i wtedy jestem już tylko dla niego. Po dziś dzień słyszę słowa, że przecież mam pracowników, to oni powinni dłużej pracować, niż ja. Gdyby nie moja mama, nie mogłabym sobie pozwolić na zaangażowanie w rozkręcanie biznesu. Drugi najtrudniejszy moment był wtedy, gdy w pewnym momencie, przestaliśmy wygrywać przetargi, a ja nie byłam do tego przyzwyczajona. Mieliśmy dużo szczęścia, bo pierwszy okres rozkręcania się w tej branży, był dla nas obfity w przetargi. Po porażkach musiałam szybciutko się pozbierać i zmienić nastawienie, że nie zawsze się wygrywa. Po dziś dzień czuję niesmak, gdy przegramy, ale podchodzę do tego już zupełnie inaczej.
Co było przełomowym momentem, który pozwolił pani rozwinąć skrzydła?
Tych przełomowych momentów było kilka. Pierwszy, kiedy dostałam bardzo korzystne i szczere referencje. Stwierdziłam wtedy, że mimo przeciwności, poradzimy sobie. To była pochwała dyrektora placówki: „Ta mała nieźle daje sobie radę i potrzebna była tutaj świeża krew”. Udało się nam przebić do bardzo hermetycznego środowiska, w przetargach brały udział raptem trzy firmy plus my – mała firma znikąd – która musiała się przebić przez gąszcz trudności, papierologii itp. Kolejnym, bardzo uskrzydlającym momentem, 3 -4 lata temu, było to, kiedy zamawiający usługi zaczęli dość mocno i odważnie respektować zapisy umów, które zawierali. Okazywało się wtedy, że firmy, należy zaznaczyć, dość duże, niektóre nawet bardzo duże, nie dawały sobie rady. Zamawiający wymawiali umowę innym, a nas zapraszali. Niektórzy prosili nawet, abyśmy przyszli pracować na czas rozstrzygnięcia nowego przetargu. My mieliśmy o tyle łatwo z wyceną, że pracując w danym budynku czy budynkach, znaliśmy wymagania, zużycie środków, koszty pracownicze itd. W tej całej dumie, były też niestety, smutne momenty, gdy przegrywaliśmy przetarg. Należę do tych osób, które podobno nie do końca nadają się do biznesu, bo jestem zbyt wrażliwa. Angażuję się w to, co robię, nie tylko w 100 proc., ale nawet i w 200! Kiedy trzeba odejść, to boli. Jestem też przekonana, że jeszcze wiele zaskakujących i przełomowych sytuacji mnie spotka, co na pewno da mi kopniaka do dalszego działania.
Jaka jest pani filozofia/motto, którym kieruje się pani w biznesie?
Tak, jak już wspomniałam, bardzo się angażuję, a to czasem przeszkadza, bo w biznesie nie ma miejsca na osoby, które długo przeżywają jakieś niepowodzenie. Ale zauważyłam też i plusy takiego podejścia, a właściwie więcej plusów niż minusów. Ludzie wiedzą, że stanę na rzęsach i zrobię to, co jest – być może – nie do zrobienia przez innych. Moim prawdziwym mottem jest uczciwość, zaangażowanie, pracowitość (czasem nawet pracoholizm). Z pracoholizmem powinnam walczyć i nauczyć się rozdzielać obowiązki. Straszna cecha, kiedy chce się zrobić wszystko samemu (śmiech). A propos pracoholizmu, właśnie jesteśmy ze wspólnikiem na etapie otwierania kolejnego biznesu – tym razem z branży gastronomicznej. Zamierzamy w najbliższym czasie zaangażować się mocno w eko wykonawstwo tzn. szkolenia z eko produktów, maszyn i przy okazji rozszerzyć usługi o ozonowanie. Chcemy bardzo zmienić „myślenie” naszych klientów, że z usług sprzątania w domach czy mieszkaniach korzystają tylko nowobogaccy. Tak nie jest. W dzisiejszych czasach, naprawdę każdy z nas ma coraz mniej czasu dla siebie, dzieci, rodziny i znajomych. Chcemy pokazać, że czas zaoszczędzony przy sprzątaniu, zaowocuje w przyszłości w relacjach z bliskim i z samym sobą.
Czy czuje się pani kobietą sukcesu? Z czego jest pani szczególnie dumna?
To trudne pytanie. Jestem dumna z tego, że jesteśmy rozpoznawalni, że nie wstydzę się tego, co wykonujemy. Że zawsze podpiszę się pod naszym usługami bez żadnego skrępowania, że po skończonej umowie odchodzimy w pełni świadomi swojej pracy. Często dostajemy podziękowania na koniec, łącznie z kwiatami i jakimiś słodkościami, i tu ukłon w stronę naszych pracowników, bo bez nich firma, by nie istniała. Dumna jestem z tego, że z każdym pracownikiem rozmawiam i staram się w miarę możliwości pomóc, jeśli ma jakiś problem. Niestety, zdarzają się przypadki, gdzie pracownicy wykorzystują moją otwartość, ale, na szczęście, takie osoby mogę policzyć na palcach. Dumna jestem z tego, że ludzie pracują u nas po kilka, kilkanaście lat. A jak wiadomo, ta branża ma bardzo dużą rotację pracowników. Dumna jestem z tego, że nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy. Kiedyś czekałam cały czas na wielkie „wow”, teraz, na szczęście, jak już trochę do tego dojrzałam, nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy. Przyczyniło się do tego kilka osób i za to, oczywiście, jestem im bardzo wdzięczna. Dumna też jestem z tego, że na „stare lata” mam coraz więcej kreatywnych pomysłów na kolejne biznesy. Jednym z nich jest … mały lokal gastronomiczny, miejsce na spędzenie miło czasu – inaczej niż w innych lokalach, a w głowie jest jeszcze branża odzieżowa. I pewnie wszystko to zrealizuję, tylko muszę rozciągnąć dobę o kilka godzin.
www.cieplownik-sprzatanie.pl
Ul. Syreny 14,
01-132 Warszawa
tel. 500 036 120
Facebook
RSS