W latach 90. i na początku minionej dekady amerykańskie korporacje właśnie tak przedstawiały swoją działalność. „Dołącz do naszej rodziny”. Dziś, na rynku pracy ustawionym pod pracownika, pracodawcy wciąż szukają form, by przedstawić się w atrakcyjny sposób. Pamiętaj jednak – firma to nie rodzina!
By przedstawić się jako atrakcyjne miejsce pracy, wielu pracodawców promuje wizerunek swojej firmy jako rodzinnej. Nie w znaczeniu projektu prowadzonego przez jedną rodzinę, lecz tworzącego dla swoich pracowników drugie środowisko rodzinne. W domyśle powinno to dać poczucie komfortu, bezpieczeństwa, przynależności. A i wizerunkowo sprzedaje się wciąż nieźle.
Z pozoru nie ma nic złego w traktowaniu swojego środowiska pracy właśnie w ten sposób. Niestety, często oznacza to zaburzenie równowagi pomiędzy życiem rodzinnym a karierą. Zwraca na to uwagę ekspertka Alison Green w swojej książce „Ask a Manager”.
– Nie ma nic złego w kochaniu swojej pracy, cieszeniu się przynależnością do konkretnej firmy czy dobrymi relacjami ze współpracownikami. Wszyscy chcielibyśmy pewnie pracować w takim środowisku. Jednak w dłuższej perspektywie dobrze jest postawić siebie na pierwszym miejscu. […] Chcę, by ludzie wiedzieli, że dobrze jest traktować pracę jak pracę, po prostu. Otrzymujemy wypłatę za przychodzenie tam i większość z nas nie pojawiłaby się w biurze za darmo. Nie trzeba udawać, że jest inaczej – radzi Green.
Dlaczego Green ostrzega przed zbytnim zaangażowaniem w pracę? Ponieważ traktowanie miejsca pracy jako środowiska rodzinnego może prowadzić do poważnych zaburzeń w pojmowaniu obowiązków.
Rodzina wymaga lojalności, bezinteresowności, dobrej woli niezależnie od tego, czy sama to odwzajemnia. To niemałe poświęcenie, którego pracodawca może wcale nie odwzajemnić. Gdy traktujemy pracę jak środowisko nam bliskie, znacznie trudniej odmówić wzięcia nadgodzin, zmiany planów urlopowych, wykonywania dodatkowych obowiązków. Trudniej też odejść.
Nie bez powodu praca odbywa się na zasadzie umowy i wynagrodzenia – warunki powinny być znane od początku i przestrzegane do końca. Gdy zaczynamy traktować środowisko pracy jako rodzinne, trudniej się odciąć i dbać o siebie.
– Chodzi o to, by pamiętać, że w pracy jesteśmy dla siebie i o swój interes musimy dbać. Nie ma nic złego w powiedzeniu „nie, nie będę pracować 60 godzin tygodniowo”. I nie jest aktem zdrady, jeśli odejdziemy z firmy – wylicza Alison Green.
Warto pamiętać, że w firmowym zespole można się przyjaźnić, można się zżyć. Idealnie jest, gdy wszyscy mają poczucie pracy dla wspólnego celu. Jednak im więcej poświęcenia w „firmową rodzinę” wkładamy, tym mniej energii zostaje nam na tę prawdziwą, czekającą w domu. Warto więc na chłodno ustalić granice swojego poświęcenia, dokonując spokojnej i rzeczowej oceny. Nie chodzi o to, by na każdym kroku powtarzać, że nie jesteśmy częścią rodziny w pracy, lecz by w głowie mieć rozpisane granice poświęcenia, poza które nie należy wychodzić.