Doniesienia medialne dotyczące drastycznego spadku publikowania artykułów w czasopismach naukowych przez kobiety są niewiarygodne. Dopiero najszybciej za pół roku poznamy skalę problemu – uważa dr Ewa Rozkosz z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Wysyp publikacji na temat rzekomo drastycznie spadającej liczby zgłaszanych przez kobiety artykułów do periodyków nastąpił po opublikowaniu tweeta przez Elizabeth Hannon, redaktorkę „The British Journal for the Philosophy of Science”. „W ostatnim miesiącu niewielka liczba zgłoszeń do czasopisma od kobiet. Nigdy czegoś takiego nie widziałam” – napisała w połowie kwietnia.
„Pod tym tweetem pojawiły się różne głosy, jedne wskazujące, że tego typu zjawisko istnieje, ale też takie, które sugerowały coś wprost przeciwnego” – mówi Nauce w Polsce dr Ewa Rozkosz z UAM. Ekspertka zajmuje się analizą bibliometryczną, w tym badaniem wzorców publikacyjnych pośród akademików.
Jak mówi, wpis Hannon spowodował swoistą lawinę postów na temat zmniejszonej aktywności publikacyjnej kobiet w dobie pandemii. „Wśród nich był na przykład taki, którego nagłówek brzmiał: +Wstępne badania wskazują, że kobiety mniej publikują+ – na podstawie dyskusji na Twitterze! Tymczasem należy zauważyć, że na tego typu osądy jest stanowczo za wcześnie. Aby można było mówić nawet o wstępnych badaniach należy skorzystać z jakiejś bazy bibliograficznej, a nie opierać swoje ustalenia na kilku wybranych tweetach” – uważa dr Rozkosz.
W dobie pandemii kobiety mają zgłaszać mniej artykułów do publikacji, bo np. poświęcają się bardziej niż mężczyźni opiece nad dziećmi. Tymczasem dr Rozkosz stawia również inną hipotezę. „Uważam, że będzie można zaobserwować nierówności w liczbie publikacji naukowych w zależności od tego, czy ich autorzy posiadają małe dzieci lub ich nie posiadają” – mówi.
Badaczka podkreśla, że praca nad artykułem trwa wiele miesięcy. „Dlatego efekty pandemii będziemy mogli zaobserwować najszybciej za pół roku. Pełna analiza będzie z kolei możliwa, gdy informacje o artykułach znajdą się w bazach bibliograficznych i zostaną przeanalizowane. Zatem to kwestia nawet dwóch lat” – wskazuje.
Ze wcześniejszych analiz Scholarly Communication Research Group – grupy badawczej, do której należy dr Rozkosz opartych o Polską Bibliografię Naukową wynika, że w czasach przed pandemią taka sama liczba kobiet i mężczyzn publikowała w dziedzinach nauk humanistycznych i społecznych. „Odsetek kobiet systematycznie spada im bardziej wkraczamy w nauki ścisłe” – powiedziała. Wniosek zatem jest taki, że nie ma w zasadzie dziedziny nauki, w której kobiety publikowałyby więcej niż mężczyźni. Wynika to również z tego, że wśród akademików reprezentujących nauki matematyczne i przyrodnicze jest po prostu więcej mężczyzn. Ale nie tylko.
Zdaniem niektórych – wskazuje dr Rozkosz – mężczyźni budują silniejsze pozycje w relacjach społecznych w środowisku uniwersyteckim, gdyż mogą poświęcić na to więcej czasu niż kobiety. Nie wypadają z systemu nauki, gdy pojawiają się dzieci. Nie są w takiej mierze jak kobiety obarczani obowiązkami związanymi z ogniskiem domowym, a to pozwala im w większym stopniu skupić się na pracy. „W efekcie lepiej radzą sobie w budowaniu zespołów badawczych, a gęste i intensywne relacje naukowe pozwalają im więcej publikować” – konkluduje dr Rozkosz.
Badaczka wskazuje również, że kobiety mają zwykle niższe poczucie własnych kompetencji niż mężczyźni.
„Badania pokazują, że kobiety słabiej oceniają swoje badania. Są mniej skłonne, by określać je jako przełomowe, nowatorskie czy znakomite” – wylicza. I sugeruje, że to również przekłada się na mniejszą liczbę publikacji.
PAP – Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski
szz/ ekr/