Nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi, więc i nie dziw, że co roku ponad milion turystów odwiedza Czerwoną Plażę. I nie przeszkadza, że w rzeczywistości nie jest to nawet plaża…
Północno-wschodnie Chiny nie są typowym kierunkiem turystycznym. Choć właśnie tutaj znajduje się Pekin, to zwykle przegrywa on z gorętszymi południowymi miastami. Warto jednak przemyśleć wybór choćby dlatego, że zaledwie pół dnia drogi od Pekinu znajduje się Panjin. To miasto anonimowe dla polskiej turystki kryje skarb kategorii AAAA – prawie najwyższej kategorii wg chińskiej klasyfikacji atrakcji turystycznych.
Panjin jest otoczony i pocięty 21 rzekami, w tym największą – Liaohe. To właśnie w delcie Liaohe znajduje się jedno z najwspanialszych mokradeł świata, nazywane Czerwoną Plażą. Niesłusznie, ponieważ nie tylko nie jest plażą, ale też nie można stanąć w tym miejscu bosą stopą. Czerwona Plaża to dziś park, który można zwiedzać z sieci pomostów i alejek zawieszonych nad samym mokradłem.
W tym okresie porastająca ogromne połacie gruntu lokalna odmiana sodówki (suaeda salsa) zaczyna mienić się kolorami. Dzięki silnie zasadowemu podłożu rośliny nabierają w różnych okresach barwę od pomarańczowej, przez krwisto czerwoną, po purpurową. A gdy jednen odcień przyjmują hektary lądu, wrażenie jest niesamowite.
Dopełnia go bliskość wód Zatoki Liaodong, dzięki którym zaciera się granica między barwną roślinnością a ciągnącą się po horyzont wodą. Dodatkowo wrażenie obcowania z dziką przyrodą potęguje grubo ponad 200 gatunków ptaków, w tym wyjątkowo dostojne żurawie mandżurskie. Niestety, choć na miejscu jest stosunkowo tanio, to niestety lot do Chin może pozostać poważną przeszkodą w odwiedzeniu tego rajskiego miejsca.