Choć kieruje pracą tysięcy osób i nadzoruje pomoc tysiącom pacjentów, dla każdego zawsze ma uśmiech i dobre słowo. Chce dać z siebie więcej niż inni mogliby wymagać.
Pierwsze pytanie może zabrzmieć banalnie, ale jak to się stało, że znalazła się Pani w tym miejscu, w którym jest obecnie?
Też się zastanawiam, jak to się stało (śmiech). Ale ważne jest, by iść za swoją intuicją i pasją, przede wszystkim. Kiedy człowiek czuje, że chce coś zorganizować, a potem to wychodzi, to trzeba iść za ciosem. Ja tak zrobiłam – założyłam jedną firmę i szła dobrze, więc już miałam pomysł na kolejną. W sumie, w jednym momencie prowadziłam chyba pięć firm. Na pewno prowadząc firmę trzeba się do tego mocno przyłożyć. Trzeba wiedzieć, że to jest praca 24 godziny na dobę. Albo robi się to z całym oddaniem, albo nie warto robić wcale.
A jednak droga do sukcesu w medycynie nie jest łatwa. Czy od zawsze czuła Pani, że w tym kierunku trzeba podążać?
Już w wieku 4 lat zainteresowałam się tą branżą, ponieważ moja ciocia była pielęgniarką. Obserwowałam ją w przychodni i w domu, kiedy robiła ludziom zastrzyki. A jak byłam chora i leżałam w szpitalu, to już pomagałam pielęgniarkom nosić tace. Bardzo mnie to pociągało i mocno przeżywałam jednocześnie, kiedy ktoś cierpiał. Marzyłam, aby być lekarzem lub pielęgniarką – to nie miało znaczenia, chciałam tylko pomagać ludziom.
Poszłam więc do liceum medycznego. Później zaczęły się pierwsze praktyki i czułam się jak w raju. Spełniłam swoje marzenie i byłam wśród ludzi, którzy potrzebowali pomocy. Praca ta zawsze mnie wzruszała, ale równocześnie było mi przykro, że coś ludziom dolega. Cieszyłam się, że mogłam im pomóc. To jest moja pasja i kocham to, co robię. Wydaje mi się, że chyba ludzie rodzą się z takim powołaniem i jak już w sobie je odgadną, to wiele do szczęścia nie trzeba.
Jak zrodziła się idea założenia kliniki BetaMed S.A.?
Z doświadczenia. Pracuję w tej branży już ponad 30 lat. Obserwowałam ludzi w szpitalach i widziałam, jak to wszystko funkcjonowało w Polsce. Zbuntowałam się i stwierdziłam, że muszę otworzyć własną klinikę, w której pokażę, jak powinno się traktować pacjentów i rozdawać im miłość. Denerwowało mnie, że ludzie muszą stać w kolejkach, a przecież są chorzy i cierpią. Wkurzało mnie, że personel w niektórych szpitalach jest dla nich niemiły.
Takie podejście było dla mnie niedopuszczalne i niewybaczalne. Zaczęłam to zmieniać już wtedy i wprowadzałam miłą atmosferę wraz z koleżankami. Z czasem starszym pielęgniarkom również ta atmosfera się udzielała i od razu dało się zauważyć zmianę. Nawet nastawienie pacjentów było inne, a cały szpital wydawał się po prostu przyjaznym miejscem. I tak właśnie powinno być.
Wszystko zależy od człowieka i od tego, jakie ma serce, co chce dać drugiemu człowiekowi. Po kilkunastu latach pracy stwierdziłam, że otworzę własną klinikę, aby ludzie byli traktowani lepiej i nie stali w kolejkach. Chciałam pokazać medycynę z innej strony. W mojej głowie rodziła się wizja, aby zatrudnić wspaniałych ludzi: lekarzy, specjalistów i pielęgniarki z dobrym sercem. Widziałam szczęśliwych pacjentów, którzy częstowani są kawą i herbatą, czują się zadbani. Nie chciałam, żeby szpital kojarzył się z czymś strasznym, gdzie człowiek nie dosyć, że już jest chory i przygnębiony, to jeszcze go źle traktują, a pójście do szpitala wygląda, jakby szło się na skazanie.
Ten model ewidentnie działa! Dziś BetaMed S.A. jest jedną z największych firm medycznych w Polsce, zatrudnia Pani kilka tysięcy osób. Jak dobierać kadry, by odpowiednio zarządzać tak wielkim zespołem?
To prawda, mam już ok. 3200 osób – lekarzy, pielęgniarek i pracowników biurowych. Istotne jest, aby zaczynać małymi kroczkami i dobierać właściwe osoby. Teraz tego już tak nie odczuwam, ponieważ przyzwyczaiłam się do zarządzania dużym zespołem. Ale początkowo to była jedna osoba, potem dwie i trzy, później sto i dwieście, potem tysiąc i dwa. Nie jest to na pewno łatwe, ale wciąż bardzo sprawia mi przyjemność.
Z racji skali, sama zatrudniam zwłaszcza osoby blisko ze mną związane, czyli tych 80-100 osób w biurze czy pracujących na miejscu w klinice. Ludzi, z którymi widzę się na co dzień. Bo nie ma nic lepszego niż czuć, że z dyrektorami, menedżerami i wszystkimi pozostałymi wspaniałymi pracownikami mamy tę samą energię.
Czyli, w pewnym sensie, kobieca intuicja?
Nawet nie powiedziałabym, że kobieca – po prostu intuicja. Staram się iść drogą, w której nie nadaję biznesowi płci. Czy wyboru dokonuje mężczyzna, czy kobieta, to dobra komunikacja i właściwa energia w zespole daje poczucie zaufania. Ci ludzie są ze mną już 10, 18, niektórzy i 20 lat, więc bardzo się cieszę, że są wobec mnie lojalni, a ja to odwzajemniam. Jesteśmy jak rodzina, naprawdę. Spędzamy wspólnie bardzo dużo czasu w pracy, i to tych najważniejszych godzin codziennego życia, i możemy na siebie liczyć. To osoby otwarte, więc nie tylko robimy razem burze mózgów, ale i wspólnie denerwujemy się niektórymi sytuacjami, a nade wszystko szanujemy się wzajemnie i to jest bardzo ważne. Mam szczęście, że udało mi się tak cudowne osoby spotkać na swojej drodze.
Wzajemny szacunek, dobra chemia w zespole – to ważne z najbliższymi współpracownikami. A jak uszczęśliwić 3200 osób?
Obecnie skupiam się już na tym, co można dla pracowników zrobić, jak uczynić BetaMed S.A. jeszcze lepszym miejscem pracy. Dlatego wprowadziłam zasadę, że w dniu urodzin pracownik nie przychodzi – chcę, żeby świętował, a ja za ten dzień płacę. Albo wymyśliłam niedawno, żeby w piątki pracowali dwie godziny krócej. Na dzień służby zdrowia czy na święta lekarze, pielęgniarki i rehabilitanci dostają prezenty. Warto zadać sobie pytanie: dlaczego nie mogłabym być lepszym przedsiębiorcą niż tylko to, jakie są minimalne wymogi? To jest piękne i wszędzie powtarzam, że daje człowiekowi zadowolenie, poczucie spełnienia.
Zespół to jedno, a jak dobierać sobie kontrahentów w trudnej polskiej rzeczywistości biznesowej? Nad tym trudniej chyba panować?
Do pewnego stopnia można nad tym panować, ponieważ zawsze wybiera się spośród kilku. Kiedy ja negocjuję, a ponoć jestem mocną negocjatorką, to wciąż negocjuję z sercem. Nie jest moim celem wygrać do końca, wykorzystać kogoś. Jeśli widzę, że ktoś ustępuje, to i ja robię ustępstwo, wspólnie szukamy złotego środka. Oni oczywiście też muszą zarabiać na swojej działalności i to rozumiem. Z wieloma współpracujemy długofalowo, od lat. Kiedy dostaję dobrą stawkę, rabat za długą współpracę, to czuję się doceniona i szanowana. Wiem, że moja pozycja na rynku jest odpowiednio zauważona. Wszędzie powinna obowiązywać ta zasada: nie panoszymy się, oglądamy się na innych i działamy z nimi, po prostu szanujemy ludzi.
Podczas wykładu w jednym z liceów ogólnokształcących padło pytanie, jakby ze zdziwieniem: „to w biznesie nie warto być bezwzględnym?” Przeciwnie, miarą sukcesu jest wypracowywanie go z innymi, nie ich kosztem. Nie można patrzeć tylko na pieniądze. Oczywiście, że trzeba być prężnym, przedsiębiorczym i iść naprzód. Ale po drodze są ludzie, dlatego ważny jest szacunek i pokora.
Dopytam o rolę kobiet w firmie: czy jest dla nich szczególne miejsce? Czy też, jak Pani wspomniała, w pracy „nie ma płci”?
Myślę, że trzeba zachować się jak rodzic, mama czy tata. Nie rozróżnia się dzieci, żadne dziecko nie jest lepsze od innego. Z pracownikami jest to samo, wszyscy u mnie są wspaniali. Kobiety wiele wnoszą, ale i mężczyźni – każdy ma inne cechy do zaoferowania. Oczywiście są pozycje, na których kobiety częściej się sprawdzają, ale i mężczyźni nie zawsze mogą być zastąpieni przez panie. Potrzebuję ich wszystkich jednakowo, razem!
Dba Pani o zespół i dobór kontrahentów, a czy jest jeszcze czas na dobre słowo dla pacjentów?
Zawsze. W BetaMed S.A. nigdy nie jesteśmy tylko w pracy, a pacjent nie jest tylko pacjentem, jest przede wszystkim drugim człowiekiem. I, jak każdy z nas, kiedy źle się czuje i jest chory, popada w panikę, odczuwa lęk, potrzebuje poza diagnozą i leczeniem dobrego słowa, przyjaznego gestu, zwyczajnego uśmiechu, odrobiny sympatii, która potrafi zdziałać cuda.
U mnie tak jest zawsze. Chodzę po oddziałach, odwiedzam ludzi, patrzę im głęboko w oczy, mówię, że ich kocham. Przytulam, rozmawiam i bawię się z nimi w miejscu, które nazwałam sobie przedszkolem dla osób starszych (cały zespół medyczny zresztą też ich przytula i ładnie traktuje!). Tam rysują, malują i mają wszystkie zajęcia manualne oraz muzyczne.
W pokoju zajęć są również zwierzątka, którymi mogą się cieszyć. To są ptaszki i chomiczki. W klinice zbudowałam też mały kościółek, zatrudniam księży, otworzyłam dla pacjentów zakład fryzjerski, żeby zawsze mogli wyglądać ładnie, jeśli tylko chcą. Zbudowałam piękny ogród, w którym są świeże maliny, jeżyny, agrest, piękne kwiaty i zioła. W ogrodzie są altanki ze stołami i obrusami w kratkę, żeby mogli się poczuć jak w swoich ogródkach działkowych. Gdy tylko jest piękna pogoda, pacjenci mogą wychodzić z nami i przechadzać się, podlewać kwiatki, doglądać ziół. Raz w miesiącu odbywają się też dansingi, wołam DJ-a i łączymy seniorów z kliniki z seniorami z zewnątrz. Przychodzą również dzieci z przedszkoli czy szkół i organizują występy dla pacjentów. Nawet z Miami zaprosiłam czterech mariachi i dla nich zagrali.
Wiemy już, że doskonale się Pani sprawdza w biznesie. Że nawet robiąc karierę wciąż się Pani doskonali. Że znajduje czas na uśmiech do drugiej osoby. A co w sobie ceni Pani najbardziej?
Że jestem silna, ale mimo wszystko łagodna. Że mam w sobie pokorę i nie zepsuło mnie nic w życiu. Przeciwnie: cokolwiek zdobywałam, cokolwiek osiągałam, tym bardziej jestem wdzięczna Bogu, że to mam, że mogę prowadzić swoje fajne życie.
A gdyby obecne życie nie wyszło, widziała się Pani na innej ścieżce kariery?
Kocham medycynę, pielęgniarstwo, kocham być blisko ludzi. Ale, gdybym nie poszła w tym kierunku, to kocham też malować i grać, więc w tym mogłabym się spełniać. Artystyczna dusza, można powiedzieć. Zresztą, Córka maluje, a Synowie grają, więc sztuka w rodzinie jest stale obecna.
Czy zostało Pani osobiste marzenie do zrealizowania?
Chciałabym mieć więcej czasu na wszystko: pracę, rodzinę oraz na realizowanie swoich pasji. Bardzo chcę kontynuować podróżowanie po świecie. Ogólnie jestem bardzo szczęśliwa i tego życzę wszystkim. Niezależnie, w którym momencie swojego życia i sukcesu są, życzę im, aby czuli się spełnieni w tym, co robią. I żeby pozostali zawsze sobą.
Facebook
RSS