Susze, powodzie, pożary, wichury, wzrost cen energii, spadki dochodów w niektórych sektorach gospodarki – to tylko niewielka część kosztów, z którymi może się wiązać globalne ocieplenie. Niektóre banki już zarządzają ryzykiem klimatycznym – choćby w polityce przyznawania kredytów. Ale czy również konsumenci? Zastanawia się w rozmowie z PAP ekonomista z Katedry Systemu Finansowego SGH.
Wykonaliśmy badanie wśród ok. 1000 polskich kredytobiorców. Pytaliśmy, czy byliby w stanie spłacać zadłużenie, gdyby w ich domu pojawiły się zniszczenia związane z pożarem lub z burzą. W przypadku pożaru – kredytu nie mogłoby spłacić 40 proc. badanych, a w przypadku burzy – prawie 27 proc. badanych” – mówi dr Łukasz Kurowski, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zajmujący się ryzykiem klimatycznym.
Dodaje, że w związku z globalnym ociepleniem ekstremalnych zdarzeń pogodowych może być coraz więcej, a zdarzenia te nie tylko powodują szkody w aktywach (które często są ubezpieczone), ale obniżają również zdolność kredytobiorców do regulowania zobowiązania.
Z naszych badań wynika również, że pewien odsetek polskich kredytobiorców może znaleźć się w tarapatach z powodu rosnących cen energii – dodaje dr Kurowski. A te są przecież nie tylko związane z aktualną polityką Rosji i wojną w Ukrainie, ale również z polityką wyhamowywania globalnego ocieplenia. “Rachunek za energię składa się z kilku elementów. Dużą składową jest tu koszt emisji dwutlenku węgla, związany z zakupem uprawnień na CO2. Ceny uprawnień zaś z roku na rok będą rosły. A to – dopóki nie przejdziemy na odnawialne źródła energii – będzie się wiązało z coraz wyższymi cenami energii” – tłumaczy ekonomista.
Skutki burz czy pożarów, a także rosnące ceny energii to jednak dalej tylko ułamek kosztów, które mogą się pojawić w związku z globalnym ociepleniem. Tylko jak w budżecie domowym przewidzieć i uwzględnić ryzyko klimatyczne? “Jest to niezwykle trudne do bezpośredniego oszacowania. Szacunki w dużej mierze powstają przecież na podstawie danych historycznych, a zmiany klimatu dopiero następują” – odpowiada dr Kurowski.
Jego jednak zdaniem, jeśli chodzi o ocenę ryzyka klimatycznego, to przykładem dla innych przedsiębiorstw, ale i po części dla gospodarstw domowych, może być sektor bankowy. “Banki coraz częściej nie tylko monitorują już ryzyko klimatyczne, ale i nim zarządzają: oceniają i próbują włączyć to ryzyko do swoich procesów. Chodzi nie tylko o postępy prac w oszacowaniu minimalnego poziomu kapitału, który zapewnia bezpieczeństwo bankowi (i jego klientom), ale i politykę kredytową” – zwraca uwagę dr Kurowski.
Badacz wymienia, że istniejące wymogi zobowiązują banki do kalkulowania różnych, już dokładnie poznanych ryzyk związanych z ich działaniem. Zmiany klimatu sprawiają, że dokładne analizy ryzyka bankowego muszą uwzględniać skutki globalnego ocieplenia. “Banki muszą monitorować ryzyko klimatyczne nie tylko ze względu na swoje bezpieczeństwo, ale i związane z tym bezpieczeństwo oszczędności, które klienci utrzymują w bankach” – mówi.
Wymienia, że są dwa rodzaje ryzyk związanych z globalnym ociepleniem w sektorze finansowym: ryzyko fizyczne i ryzyko transformacji. Ryzyko fizyczne to choćby skutki ekstremalnych zdarzeń pogodowych.
RYZYKO FIZYCZNE
Ekonomista podsumowuje, że w ciągu ostatnich 5 lat wysokość strat związanych z ekstremalnymi zdarzeniami pogodowymi wyniosła w Polsce ok. 1 mld zł (dominujący czynnik to na razie straty powodowane przez silny wiatr).
Banki muszą takie ryzyko fizyczne uwzględniać nie tylko kalkulując, że pożar czy wichura może spowodować zniszczenia, w którejś z placówek, ale również spodziewając się, że w wyniku zdarzeń pogodowych coraz częściej niszczone będą np. zabezpieczenia kredytów części klientów. Chodzi np. o powodzie, które uniemożliwiać mogą spłatę zadłużenia. Dlatego banki udzielając kredytu – monitorują czy dana nieruchomość nie leży przypadkiem na terenie zagrożonym powodzią. Oczywiście posiadanie ubezpieczenia ograniczy to ryzyko. Jednakże zdaniem dr. Łukasza Kurowskiego samo ubezpieczenie może okazać się niewystarczające, bo pojawienie się ekstremalnego zdarzenia pogodowego nie tylko spowoduje zniszczenie zabezpieczania, ale może obniżyć zdolność klientów do spłaty zobowiązania.
Ryzyko fizyczne dotyczy też sektora rolnictwa, gdzie zagrożeniem dla wypłacalności kredytobiorców są zwłaszcza susze. “Raport NIK (https://www.nik.gov.pl/plik/id,23582,vp,26318.pdf) pokazał, że w 2019 r. z tytułu strat w produkcji rolniczej złożono 350 tys. wniosków o wsparcie” – opisuje badacz skalę tego problemu.
SZANSE I RYZYKA TRANSFORMACJI
Ryzyko fizyczne to jednak nie wszystko. Kolejnym rodzajem ryzyka jest ryzyko transformacji, czyli ryzyko związane z tym, że gospodarka musi stopniowo przekształcać się tak, aby dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości i by powstrzymać katastroficzne zmiany związane z globalnym ociepleniem. Chodzi tu m.in. o inwestycje konieczne do tego, by ludzkość zredukowała emisję gazów cieplarnianych. Do takiej polityki zobowiązują Polskę choćby unijne dokumenty.
Dr Kurowski powołuje się na wyliczenia analityków, które zakładają, że szybka transformacja będzie się wiązać z o wiele mniejszym kosztem niż unikanie tej transformacji, odkładanie jej w czasie i pokrywanie coraz większych strat (ryzyko fizyczne) związanych z globalnym ociepleniem.
Ekonomista zaznacza, że transformacja może wiązać się ze stratami w niektórych sektorach gospodarki – zwłaszcza tymi wysokoemisyjnymi – jak energetyka i górnictwo. Jeśli te sektory nie wykorzystają teraz szansy i nie znajdą pomysłu, jak mniej szkodzić środowisku – będą ponosiły koszty. A wraz z nimi – ci, którzy z tych sektorów czerpią teraz korzyści. Chodzi nie tylko o osoby tam zatrudnione, ale również o posiadaczy papierów wartościowych czy o instytucje dostarczające finansowania do tego sektora. Takie ryzyko banki również muszą więc wliczyć w swoje działania.
Innymi przykładami sektorów gospodarki, które przy zmianach klimatu muszą liczyć się z ryzykiem transformacji jest np. transport wodny. Dr Kurowski zwraca uwagę, że przy suszach i malejącym poziomie wód w rzekach może spaść jego dochodowość, a ceny usług dostarczanych przez transport wodny dynamiczne wzrosną. Zmian nie uniknie też prawdopodobnie branża turystyki związana ze sportami zimowymi – przy malejącej liczbie dni w roku z pokrywą śnieżną pojawi się konieczność sztucznego naśnieżania. Z kolei biznesy nadmorskie ucierpieć mogą z powodu niechęci turystów do spadającego poziomu jakości wody w morzu i zakwitów sinic (co ma pośredni związek z niskim poziomem wód w rzekach i dużym stężeniem w wodach rzecznych substancji biogennych – choćby z rolnictwa). Kolejnym problemem może być tam też rosnący poziom mórz i konieczność dosypywania piasku, aby nie zanikały plaże.
ZIELONA REPUTACJA PRZELICZA SIĘ NA ZIELONE
Zupełnie osobną kwestią związaną z kalkulowaniem ryzyka klimatycznego jest dla banków reputacja. Z badań dr. Kurowskiego wynika, że klienci stają się coraz bardziej wrażliwi na kwestie ekologii i klimatu. “Bycie zielonym zaczyna budować przewagę konkurencyjną. A w dodatku pomaga spełnić wymogi regulacyjne, które nadchodzą dużymi krokami” – zwraca uwagę. Z tych względów bankom powinno się coraz bardziej opłacać preferowanie zielonych produktów względem tych „brudnych”. “Chodzi o zmianę parametrów finansowania – np. niższa marża banku dla inwestycji prowadzonych na zielonych warunkach” – mówi.
Przykładem może tu być udzielenie kredytu na korzystniejszych warunkach z celem sfinansowania budowy odnawialnych źródeł energii dla budynków mieszkalnych. Pomagając w finansowaniu takiej inwestycji bank nie tylko angażuje się w działania na rzecz klimatu, ale i ma większą szansę, że klient – uniezależniając się w pewnym stopniu od wzrostu cen energii – będzie w stanie kredyt spłacić. A dodatkowo bank zyskuje reputację zielonego. “W ten sposób banki mogą pełnić ważną rolę w finansowaniu transformacji” – ocenia dr Kurowski.
JAK UWZGLĘDNIĆ RYZYKO KLIMATYCZNE W BUDŻECIE DOMOWYM
Wyciągając więc wnioski z działań, które już prowadzą banki, można próbować lepiej oszacować to, jak zmiany klimatu wpłyną na nasz budżet domowy. Co warto zrobić:
– Poznać ryzyko powodzi w miejscu zamieszkania czy miejscu pracy;
– Zapoznać się z modelami podnoszenia się poziomu mórz i sprawdzić, czy istnieje zagrożenie dla miejsca zamieszkania;
– Rozważyć ubezpieczenie od skutków gwałtownych zjawisk pogodowych. Należy jednak pamiętać, że jeśli pojawią się straty, ubezpieczenie może nie wystarczyć, aby szybko wrócić do codziennego życia;
– Zadbać o efektywność energetyczną – ocieplić dom, zainwestować w odnawialne źródła energii;
– Znać prognozy wzrostu cen energii elektrycznej na przyszłe lata; mieć na względzie, że susze rolnicze mogą się przyczynić do wzrostu cen żywności;
– Rolnicy: rozważyć opłacalność hodowli niektórych odmian roślin, które nie radzą sobie z suszą, zastanowić się nad systemem nawadniania upraw w warunkach suszy;
– Osoby zatrudnione w sektorach wysokoemisyjnych: zastanowić się, z jakimi szansami wiąże się transformacja energetyczna; jakie są możliwości przebranżowienia i rozwoju kariery w innych sektorach;
– Mieć odpowiedni zapas oszczędności – uwzględniający powyższe ryzyka.
WYEDUKOWANI ZYSKAJĄ
“Dużą rolę w przygotowaniu społeczeństwa na zmiany klimatu, ma do odegrania edukacja” – podsumowuje ekonomista. Osoby, które już rozumieją globalne ocieplenie – podejmą kroki, by je wyhamować i przygotują się do jego skutków. A w związku z tym dodatkowe koszty związane z globalnym ociepleniem ich nie zaskoczą. Osoby nierozumiejące globalnego ocieplenia z kolei mogą dużo stracić na swoim zamykaniu oczu na prognozowane problemy. „Dlatego warto się zastanowić, co w tych osobach sprawia, że negują globalne ocieplenie – jakie jest źródło ich lęku, które nie pozwala im podjąć działań” – apeluje dr Kurowski. I dodaje, że zagrożeniem jest globalne ocieplenie. A nie transformacja, która nas czeka. „Ją należy rozpatrywać jako szansę” – mówi.
“W debacie publicznej główne miejsce zajmuje teraz wojna w Ukrainie. Słusznie – to bardzo ważny temat, któremu należy się uwaga, ale niech z pola widzenia nie znika nam globalne ocieplenie. Walczymy teraz ze skutkami wojny, ale być może za rogiem czeka coś, co w przyszłości okaże się problemem jeszcze większym niż ryzyko geopolityczne” – kończy.
PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ ekr/