Z młodej dziewczynki rozkochanej w salafizmie i noszącej hidżab wyrosła na zatwardziałą ateistkę, dziś uważaną za czołowego krytyka islamu płci żeńskiej. A płeć ma znaczenie, bo gdy kobieta gardzi koranem, dla fundamentalistów to szczególna zniewaga. I choć jest stale zagrożona, nie przestała mówić
To życie nie miało się tak potoczyć. Urodzona w 1969 roku Ayaan miała wieść wygodny, dostani żywot w Mogadiszu. Jej ojciec był wysoko postawionym urzędnikiem centralnego szczebla W Somalii i umiał zapewnić rodzinie wszystko. Choć to tradycyjny somalijski obrzęd, nie pozwolił obrzezać swojej córki, by nie odbierać jej przyjemności z życia seksualnego.
Jednocześnie jednak należał do oponentów ówczesnego prezydenta Siada Barre, przez co został uwięziony. Wygodne życie skończyło się dla Ayaan zaledwie parę lat po narodzinach. Gdy ojciec był w więzieniu, babcia pokątnie zorganizowała obrzęd obrzezania. Choć Ayaan niechętnie rozmawia o tamtej sytuacji, wspomina, że jej klitoridektomia była łagodna.
W 1977 roku ojcu udało się uciec z więzienia i wywiózł swą rodzinę z Mogadiszu, następnie z Somalii w ogóle. Tułali się od Arabii Saudyjskiej i Etiopii aż dotarli do Kenii w 1980 roku. Tam udało się osiąść, a młoda Ayaan trafiła do dobrej muzułmańskiej szkoły. Chętnie nosiła hidżab, choć wtedy nie był wcale normą dla muzułmanek w prawie całej Afryce. Dotarł dopiero z radykalniejszymi odmianami islamu, finansowanymi już wtedy przez Arabię Saudyjską.
Dziewczynka chłonęła koran z jego surowymi interpretacjami serwowanymi przez wpływowego kleryka. Liczył się nie tylko islam, ale również islamizm. Ayaan wspierała światopoglądowo agresywne Bractwo Muzułmańskie, była również zwolenniczką kary śmierci za sposób przedstawienia Mahometa przez pisarza Salmana Rushdie.
W 1992 jej rodzina udała się do Niemiec, by odwiedzić rodzinę. Ayaan dowiedziała się, że ma zostać wydana za mąż i uciekła do Holandii (to jej wersja, której rodzina zaprzecza). Tam w ciągu miesiąca otrzymała prawo pobytu i zaczęła układać życie na nowo. Miała niemałe możliwości, ponieważ znała aż pięć języków: somalijski, amharski, suahili, arabski i angielski. Wkrótce tę listę uzupełnił holenderski.
Z językami czy nie, zaczynała jak wszyscy. Była więc sprzątaczką, sortowała pocztę, trafiła również do ośrodka dla uchodźców, gdzie pracowała jako tłumaczka. To doświadczenie bardzo ją zmieniło. Jednak nie tak bardzo, jak zamach na World Trade Center, do którego przyznał się Osama bin Laden. Choć islamizm nie był dla niej niczym nowym, była przerażona, że uzasadnienie dla czynu można było odczytać bez problemu w koranie i hadisach.
Czytała więc święte pisma na nowo i zdecydowała, że nie może wyznawać takiej religii. Te wnioski nie przyszły zresztą same. Jako miłośniczka literatury i osoba szukająca nowej wiedzy w różnych źródłach, w Holandii poznała Freuda i systemy moralne niezwiązane z religią. Jednocześnie, poprzez pracę z uchodźcami i imigrantami zdała sobie sprawę ze skali przemocy wobec kobiet wśród przybywających do Holandii społeczności.
Utrwaliła w sobie poczucie, że musi stać się silną kobietą. To z jednej strony efekt literatury pięknej, gdzie poznała pierwsze „zachodnie” bohaterki, ale z drugiej również nauka od bliskich. Ayaan z dumą wspomina, że jej babcia z nożem kuchennym stanęła przeciwko żołnierzom somalijskiego reżimu, odmawiając im wstępu do domu i dostępu do dzieci. Ta sama babcia, która przyniosła jej krzywdę obrzezania, stała się silnym punktem odniesienia. Gdy się o tym dowiedziała, nie była zresztą zadowolona, ponieważ wnuczka odeszła od islamu.
Odejście przebiegało etapami, które sprowadziły na nią śmiertelne zagrożenie. W 2002 oficjalnie wyrzekła się nauk Mahometa, co według części muzułmanów powinno być karane śmiercią. Ale sam akt apostazji jej nie wystarczył. Ayaan, poruszona losem kobiet w znanych jej kulturach islamu, stworzyła wraz ze słynnym reżyserem Theo van Goghiem 10-minutowy film „Submission”, zestawiający islam i krzywdę kobiet. Prowokacyjny dokument sprawił, że 26-letni terrorysta przeprowadził udany zamach na van Gogha wkrótce później, zostawiając na jego ciele nóż z wiadomością, że teraz będzie kolej na niewierną Ayaan.
W tym czasie Hirsi Ali była już parlamentarzystką centro-prawicowej VVD, dlatego otrzymała ochronę holenderskich służb specjalnych. Od 2004 notorycznie otrzymuje pogróżki, tak publicznie, jak prywatnie. W pierwszych miesiącach po zamachu na van Gogha ochrona zmieniała jej miejsce pobytu kilkakrotnie, wywożąc ją aż do USA.
W 2007 roku otrzymała jednak informację, że rząd Holandii nie zapewni jej dłużej ochrony w wyjazdach zagranicznych, dlatego zdecydowała się na stałe wyjechać do USA. W tym samym roku wydała najgłośniejszą dotąd książkę, pt. „Niewierna”. To pierwsza z serii jej publikacji, w których opisuje swoją relację z religią. Minęło już 15 lat, od kiedy Hirsi Ali otrzymuje regularne zapowiedzi rychłej śmierci od dawnych współwyznawców, ale nie godzi się na milczenie. Występuje publicznie i jest aktywistką na rzecz praw kobiet w społecznościach muzułmańskich, a także – jeśli nie przede wszystkim – na rzecz reformacji w islamie.
Jej zdaniem ta religia potrzebuje silnej reformy, odejścia od prymitywnych, dosłownych interpretacji. Pod tym względem ma przypominać zmiany znane z chrześcijaństwa, choć i katolikom Hirsi Ali nie szczędzi słów krytyki. Nie ma dla niej zresztą ani idei, ani organizacji wyjętej spod krytyki. Jej otwartość i surowość w ocenie islamu sprawiła, że Ayaan Hirsi Ali została wyklęta nie tylko przez muzułmanów, ale również przez część środowisk lewicowych. Z poglądami Ayaan można zdecydowanie się nie zgadzać, niektóre jej wypowiedzi są naprawdę prowokacyjne, a jednak to osoba, której słucha się z zapartym tchem. Nic dziwnego, że otrzymuje wiele nagród i ma realny wpływ na światopogląd wielu ludzi na całym świecie, nie tylko w krajach, które zamieszkiwała.
Facebook
RSS