Przez 3 miesiące była jego niewolnicą seksualną, katowana i gwałcona wielokrotnie. Szukała schronienia w Niemczech, ale ją wytropił. Uciekła więc z powrotem do Iraku. Ashwaq ma szczęście, jej napastnik został schwytany, a ona mogła splunąć mu w twarz w ogólnokrajowej telewizji. Ale wiele ją to kosztowało.
Historia Ashwaq zaczyna się jak tysiące innych naznaczonych ludobójstwem z Sindżar. Gdy latem 2014 bojownicy tzw. Państwa Islamskiego zajęli dużą część prowincji na północy Iraku, schwytali ok. 10 tys. przedstawicieli mniejszości jezydzkiej. Mężczyzn w większości zabijali, kobiety i dzieci brali w niewolę.
Tylko w jedną niedzielę, 3 sierpnia 2014, w Sindżarze wymordowano ok. 2 tys. osób. Ashwaq miała wtedy 14 lat i tego właśnie dnia została rozdzielona z rodziną, a następnie wzięta na własny użytek przez bojownika nazywanego przez kolegów Abu Humam. Kupił ją z puli uprowadzonych dziewcząt za równowartość ok. 100 dolarów.
Liczyła, że jest za młoda, by stać się ofiarą gwałtu, ale już po jednej nocy jej niewola zamieniła się w koszmar. Abu Humam unieruchomił ją kajdanami, pobił dla wymuszenia posłuszeństwa i zgwałcił. Dzień później udał się do administratora komórki ISIS, a ten przypisał mu 14-latkę jako własność. Każdego kolejnego dnia była katowana i gwałcona, czasami po kilka razy. Koszmar skończył się dopiero 22 października, po prawie 3 miesiącach.
Początek i koniec normalności
Udało jej się uciec. Następne kroki skierowała do obozu dla uchodźców, stamtąd wyjechała do Niemiec w ramach programu osiedlania uchodźców z Iraku i Syrii. Zjednoczona z matką i młodszym bratem, od 2015 roku mieszkała pod Stuttgartem. Do dziś ponad 30 członków jej bliższej i dalszej rodziny uznaje się za zaginionych.
Normalność nie trwała jednak wystarczająco długo. 21 lutego 2018 roku w supermarkecie mężczyzna zawołał ją po imieniu. Na początku nie rozpoznała go, ale to był Abu Humam. Oznajmił jej, że zawsze już będzie jego własnością, podał nawet adres, gdzie dziewczyna mieszkała. Zgłosiła to na policję, ale gdy śledztwo ruszyło, nie było jej już w Niemczech.
Parę tygodni po spotkaniu razem z rodziną była już z powrotem w Iraku, w kolejnym obozie dla uchodźców. Informowała niemiecką policję o swoim miejscu pobytu, oferowała współpracę, ale była zbyt przerażona, by wrócić do Niemiec. To były bardzo trudne miesiące, bowiem rodzina i sprzymierzeńcy bojownika ISIS wciąż byli w Iraku.
Konfrontacja
Pod koniec listopada 2019 roku Ashwaq, dziś 19-latka, i 45-letni Abu Humam (prawdziwe imię Mohammed Rashid) spotkali się ponownie. Dziś jednak są w nowych rolach. On – schwytany przez iracki wywiad w Niemczech i przywieziony do kraju. Ona – świadek jego czynów i oskarżycielka. Przed kamerą potwierdził wszystko, co o nim mówiła.
Nawet gdyby pozwolono mi go zamordować, nie chciałabym tego brudu na swoich rękach. Ale domagam się od rządu, by dał nam sprawiedliwość. Nam, bo chodzi nie tylko o mnie. Kto wie ile kolejnych jezydzkich dziewcząt zgwałcił po mnie – powiedziała Ashwaq przed konfrontacją.
W pokazowym procesie telewizja Al Iraqiya transmitowała wyjątkowo rzadkie spotkanie ofiary z katem. Tym razem to on był w kajdankach, a ona miała kontrolę. Splunęła w jego kierunku. Za każdym razem, gdy wbijał oczy w dywan i spuszczał głowę, ona kazała mu na siebie patrzeć. Pytała o honor, uczucia, godność. Do dziś nie wierzy, że ktoś mógł dopuścić się takich czynów. Łkała, mówiła łamiącym się głosem. Po chwili straciła przytomność, transmisję przerwano.
Cały pomysł konfrontacji bardzo krytycznie ocenił prof. Jan Ilhan Kizilhan, specjalizujący się w terapii traumy, pomagający ofiarom czystek etnicznych. – Co oni u diabła robią? Takie spotkanie może ją zdestabilizować na dekady. Ten film jest niewytłumaczalny – skomentował na Twitterze.
Facebook
RSS