Gdy ma się takie nazwisko jak pani Anna, to wszystko można! Niezwykle pozytywna i urocza osoba, która zaraża energią i rozsiewa wokół siebie dobro. Anna Chęć codziennie zmienia świat na lepsze, prowadząc Fundację Pozytywnych Zmian i angażując się w ważne kwestie społeczne. Poznajcie prawdziwy wulkan energii, kobietę szczęśliwą i pełną pasji!
Pani Anno, jaka jest misja Fundacji Pozytywnych Zmian?
Anna Chęć, współzałożycielka i członkini zarządu Fundacji Pozytywnych Zmian: Fundację założyłam wspólnie z Aliną Kulą i obecnie jest to już nasz piąty rok działalności. Naszą ideą było pracowanie nad wprowadzaniem zmian, gdyż wiele rzeczy w naszym otoczeniu nam się nie podobało. Postanowiłyśmy to obserwować, sprawdzać, organizować spotkania, zapraszać do dialogu i współpracy różne osoby, uświadamiać społeczeństwo, tworzyć rekomendacje i zmieniać coś na lepsze. Jestem z wykształcenia kulturoznawczynią i bardzo interesuję się tradycją, a raczej aspektem zmian zachodzących w szeroko rozumianej kulturze oraz tym, dlaczego pewnych rzeczy nie zmieniamy, nawet jeśli coś przestaje mieć rację bytu, nie jest przydatne, a nawet wręcz krzywdzące! Nasza idea to: „Krok za krokiem do świata bez przemocy – kontrolujemy, edukujemy, pomagamy”. Zajmujemy się głównie przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet, działaniami na rzecz praw kobiet, edukacją równościową i antyprzemocową, prowadzimy warsztaty WenDo (osobiście jestem też trenerką WenDo), organizujemy obozy rockowe dla nastolatek i dorosłych kobiet i wiele innych inicjatyw. Przy naszej Fundacji działa także ART 207- Artystyczna Grupa Antyprzemocowa, czyli grupa mężczyzn, chcących przeciwdziałać dyskryminacji i przemocy wobec kobiet. Prowadzimy także punkt bezpłatnych porad prawnych, chodzimy w roli obserwatorek na rozprawy do sądu… To jest też właśnie osobna kwestia naszej działalności, czyli kontrola obywatelska.
Na czym polega ta inicjatywa?
Kontrola obywatelska polega na przyglądaniu się zarządzaniu naszym państwem, miastem, instytucjami publicznymi, obserwujemy jak realizowane są ustawy, na co wydawane są fundusze, itd. Kontrolować można oczywiście każdą instytucję w każdym temacie. My monitorujemy wszystko, co jest związane z przeciwdziałaniem przemocy. Zrobiliśmy na Śląsku badanie, na którego podstawie powstał raport „Reagujemy przeciwko przemocy”. Jest to monitoring 167 gmin województwa śląskiego i można w nim znaleźć wyniki naszych obserwacji. Też są w nich uwzględnione rekomendacje – co można zmienić na lepsze. Na bazie zebranych informacji powstała także interaktywna mapa województwa śląskiego „Mapa Reagujemy Przeciwko Przemocy”, zawierająca wszystkie dane, adresy i numery telefonów instytucji pomocowych. Pomagamy także indywidualnym osobom, kobietom doświadczającym przemocy. Przyglądamy się wraz z zespołem ekspertów każdemu problemowi i ustalamy zakres działania. Robimy także monitoring sądów. W miarę pomagania kobietom doświadczającym przemocy, gdy są przykładowo w sytuacji bez wyjścia (czyli np. notoryczna i wieloletnia przemoc), gdy próbują się rozwieść i zakładają sprawy w sądzie. Z naszych badań wynika, że nawet 90 proc. wyroków za znęcanie się nad osobą najbliższą (czyli przemoc), to wyroki w zawieszeniu. I to również w przypadkach bardzo skrajnych. I nic się z tym nie dzieje! Po orzeczeniu winy, sprawcy dostają rok w zawieszeniu i wracają do domu. Nawet nie muszą iść na terapię, czują się bezkarni. Dlatego postanowiłyśmy się tym zająć. Chodzimy na rozprawy sądowe i mamy coraz więcej wolontariuszy z całej Polski, którzy razem z nami chcą pomóc przy tej inicjatywie. Ta kontrola obywatelska jest dla nas niezwykle ważna. Uważamy, że wszystkie instytucje publiczne są przecież dla ludzi, na naszych usługach, więc mamy prawo je sprawdzać, prawda?
Zgadzam się! Dlaczego podnoszenie świadomości społecznej na temat przemocy jest istotne? Jak Fundacji udaje się realizować ten cel?
Ta kwestia jest dla nas kluczowa. Wychowujemy się z „przekazami przemocowymi” tak naprawdę od dziecka. Obserwujemy przemoc w mediach, w języku, którym mówimy, w polityce, w relacjach międzyludzkich, w naszym otoczeniu, w rodzinie, w związkach, w stosunku do zwierząt… Zawsze opiera się to na relacji władzy! Jedna osoba, która jest sprawcą – dominuje. Albo ma władzę, pieniądze, inny status społeczny, albo zwyczajnie wykorzystuje siłę fizyczną. Narzędziem może być z ich strony również szantaż – to również jest przemoc. Dlatego tak bardzo ważna jest dla nas edukacja. Najpierw, aby zdawać sobie sprawę z tego, że zawsze winny przemocy jest jej sprawca. Często bywa tak, że np. kobiety obwiniają się o całą sytuację. Naszym celem jest to, aby taka osoba nie wstydziła się mówić o tym, że doznała przemocy, żeby szukała pomocy, żeby zdała sobie sprawę z tego, że nie jest winna, że NIKT nie ma prawa (w żadnym wypadku!) stosować tej przemocy wobec niej. Przemoc wobec osób najbliższych to taki zaklęty krąg, z którego bardzo trudno się wyrwać. Są takie okresy kiedy jest bardzo źle, a po nich okresy – kiedy sytuacja się niby poprawia. Sprawca stara się wszystko wówczas naprawić, obiecuje, że się zmieni… a z powrotem jest jak było. Osoby doświadczające przemocy mają tysiące powodów, aby jednak wybaczyć i dać drugą, i kolejną szansę sprawcy. Bo mają dzieci, jest nadal między nimi uczucie, ze strachu… Muszą sobie uświadomić jedno! Jeżeli osoba jest notorycznie „przemocowa”, to się nigdy nie skończy. Niestety. Ważne jest też to, że nie tylko osoba pokrzywdzona ma szansę na lepsze, ale również sam sprawca! Wyciągnięcie przemocy z „czterech ścian” na światło dzienne, zwrócenie się do odpowiednich instytucji, jest dla sprawcy przemocy szansą na uświadomienie sobie, że i on potrzebuje zmiany/pomocy, bo nie radzi sobie z emocjami, tylko reaguje rękoczynem i agresją. Są specjalne programy od tego (korekcyjno-edukacyjne), z których korzystają głównie mężczyźni. Mają około 60 proc. skuteczności. Te osoby później nie wracają do przemocy! Więc naprawdę ma to sens, tylko trzeba działać. Nie chodzi przecież o to, żeby wszystkich zamknąć w więzieniu, tylko żeby zmienili swoje zachowanie i uświadomili sobie, że mają problem i mogą z nim walczyć. Może to uratować bardzo wiele osób.
W ramach obszaru działania fundacji, organizują panie też muzyczne warsztaty dla dziewczyn. Może pani coś więcej opowiedzieć o tej idei?
Tak to „Girls Rock Camp”, która należy do międzynarodowej sieci „Girls Rock Camp Alliance”, która powstała w USA. Inicjatywa powstała przez kobiety, które zauważyły jak mało jest instrumentalistek w zespołach muzycznych. Dziewczyny traktowane są jako te, które nie potrafią obsługiwać sprzętów technicznych, czy też grać na perkusji, itd. Kobiety w Stanach postanowiły to zmienić i walczyć z seksizmem na scenie muzycznej. Obozy polegają na edukacji dziewczynek i nastolatek, ale i dorosłych kobiet. Uczone są jak grać na instrumentach, obsługiwać sprzęt, zakładają zespoły rockowe, tworzą piosenki, podnosimy ich samoakceptację i wspieramy. Te działania mają głębszy sens. Głównie chodzi w nich o wzmocnienie „głosu kobiet”. Chodzi o to, żeby budować w świadomości dziewczyn wiarę w ich możliwości, aby zwracały uwagę na dyskryminację i walczyły o swoje. Są zajęcia m.in. z asertywnej komunikacji i WenDo. Przy tym wszystkim dziewczyny uczą się grać i mają świetną zabawę! Mają tydzień na napisanie i stworzenie piosenek, co wydaje im się z początku niemożliwe (śmiech). Efekty są zdumiewające! Na koniec odbywa się koncert, na którym dziewczynki lub kobiety pokazują co stworzyły. Utwory są przepiękne! Do tej pory działa bardzo wiele zespołów, założonych właśnie m.in. na naszych obozach. Organizujemy również takie wyjazdy dla dorosłych kobiet.
Czy Pozytywnych Zmian jest coraz więcej? Z jakimi też przeszkodami w swoich inicjatywach najczęściej się pani styka? Co jest najtrudniejsze i dlaczego?
Pozytywnych Zmian jest bardzo dużo i są zauważalne. Cieszę się, że działalność fundacji przynosi efekty. Przede wszystkim zwiększa się świadomość społeczeństwa, a kiedy to następuje – możemy bardzo wiele zdziałać! Jeśli chodzi o przeszkody, to zwykle jest to walka z urzędami i instytucjami, które są bardzo mało otwarte na głos społeczny. Cały czas musimy również dbać o stałą edukację. Wszystko to wymaga pewnego nakładu funduszy, więc staramy się pozyskiwać sponsorów. Pomagają nam też indywidualne osoby, organizujemy zbiórki, zbieramy dotacje…
Pani Anno, gdyby mogła się pani opisać jednym zdaniem…
To trudne pytanie, ale spróbuję. Pokojowa wojowniczka o lepsze jutro.
W czym odnajduje pani pasję?
Robię mnóstwo rzeczy! Jestem bardzo szalona z natury (śmiech). Z wykształcenia też jestem fotografką, zajmuję się trochę sztuką, staram się coś tworzyć, kreować… tak bardziej dla siebie. Uwielbiam kulturoznawstwo, media, studiowałam też pedagogikę, bo również lubię uczyć, edukować i pracować z młodzieżą. Sprawia mi to bardzo dużo przyjemności! Uważam to za niezwykle sensowne. Z pewnością edukacja nieformalna jest moją pasja, tak samo jak tworzenie warsztatów, scenariuszy, artykułów edukacyjnych… Wszystko co robię, niezwykle mnie fascynuje.
Współpracownicy mówią o pani „wulkan energii” – czemu się wcale nie dziwię! Skąd czerpie pani pozytywną energię na co dzień?
Jestem osobą, która nie „usiedzi na miejscu”, musi coś robić! Wszystko mnie napędza (śmiech). Ciągle coś zmieniam i działam. Angażuję się też w pomoc dla bezdomnych zwierząt, jestem wolontariuszką w schronisku i opiekuję się psami seniorami. Razem z partnerem mamy w domu taki psi dom seniora, gdzie „największe biedaki” spędzają emeryturę pod naszą kochającą opieką. Angażuję się też w ekologię, ochronę środowiska… Od ponad 20 lat jestem wegetarianką, a od kilku moja dieta jest w większości wegańska i jest to dla mnie bardzo ważne. Jestem bardzo wrażliwa na pomaganie, w różnych kwestiach. I tak było od dziecka. Do domu bardzo często przynosiłam zwierzęta, także cieszę się, że nam się udało przetrwać, bo rodzice mieli trochę dodatkowej rozrywki ze mną (śmiech). Bardzo dobrze się ze sobą czuję. Miałam w życiu wiele trudnych chwil, teraz mam poczucie, że mogę na siebie liczyć, mogę sobie zaufać. Jestem również we wspaniałym związku ze swoim partnerem – Tomaszem. On też jest bardzo szaloną i twórczą osobą – muzykiem, aktorem, aktywistą, więc również mnie wspiera i dużo pomaga. Mam wielu przyjaciół, pracuję z super osobami, mam wspaniałą siostrę i mamę, na które zawsze mogę liczyć… Myślę, że te wszystkie relacje dają mi bardzo dużo! Udało mi się w życiu robić to co chcę, co mnie pasjonuje. Daje mi to niezwykłą moc i chęci do działania!
Czy zatem jest jeszcze coś, o czym pani skrycie marzy?
Tak (śmiech). Marzę o tym, aby kupić z moim partnerem busa, którego przerobimy na campera, będziemy w nim spać i wybierzemy się w podróż po Europie, może gdzieś dalej, może nawet po samej Polsce? W naszym kraju mamy mnóstwo wspaniałych rzeczy!
Kocham podróże, więc mam nadzieję, że to się spełni. Oprócz tego, mam też marzenie zawodowe. Marzy mi się taki ośrodek, który byłby schronieniem dla kobiet, doświadczających przemocy, także z dziećmi. Żeby miały spokojne i pełne miłości miejsce, by dojść do siebie i zmienić coś w swoim życiu. Chciałabym to połączyć ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt. Te osoby mogłyby się też zajmować biednymi zwierzątkami, spędzać z nimi czas, dbać o nie… Uważam, że byłaby to świetna terapia dla nich. Bardzo marzę, aby coś takiego zrobić w Polsce! Zapraszam na stronę www.pozytywnezmiany.org
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Paweł Wójcik