„Szczęściem jest móc robić w życiu to, co się kocha. Praca jest moją pasją! Nie wyobrażam sobie robić nic innego”. Aneta Swatek, właścicielka ekskluzywnego salonu beauty, w swojej pracy kieruje się przede wszystkim profesjonalizmem, wysoką jakością usług i cierpliwością. Jej klienci zawsze powracają, gdyż makijaże, które wykonuje są przede wszystkim naturalne, podkreślające urodę i perfekcyjne. Nasza bohaterka to szczęśliwa matka synka Aleksandra, która uwielbia się rozwijać, a w życiu kieruje się mottem: „Dla chcącego nic trudnego!” – i ta myśl przyświeca jej każdego dnia.
Kiedy pojawiło się u pani zainteresowanie kosmetologią? Czy marzyła pani o karierze w tej branży, będąc już małą dziewczynką?
Aneta Swatek, właścicielka salonu „Aneta Swatek Permanent Make Up&Beauty Concept”: Na początku nie było oczywiste, że chcę być kosmetologiem. Jako mała dziewczynka uwielbiałam szyć ubranka dla lalek i urządzać im mieszkania (śmiech). Potem kochałam wszystkich malować, robić make upy, a przy okazji całkiem nieźle malowałam obrazy, ale nigdy nie traktowałam tego jako wskazówkę, że to jest kierunek, w którym powinnam się rozwijać. Myślałam, że ten talent ma każdy. Poszłam drogą rozsądku, w stronę ekonomii, ale i tak przeznaczenie mnie dopadło.
I dzisiaj jest pani właścicielką prestiżowego salonu w Warszawie! Jak wyglądała pani droga do sukcesu?
Niechcący wpadłam na Wyższą Szkołę Kosmetologii i to był strzał w dziesiątkę! Uwielbiałam tę szkołę. Schody zaczęły się, kiedy zaczęłam szukać pracy w branży. Nikt 15 lat temu nie potrzebował kosmetologa. Dostałam szansę w prestiżowym salonie, ale etaty kosmetyczek były zajęte, więc trafiłam do działu księgowości – znów więc pojawiła się ekonomia, której nie lubiłam. Zacisnęłam zęby i zaczęłam szukać sposobu, żeby pracować w branży. I znalazłam! Usługi, których w salonie nie było – makijaż permanentny i stylizacja rzęs.
Początki były trudne. Zrobiłam jednodniowy kurs i myślałam, że teraz wszystko pójdzie gładko. Prawda jest taka, że po jednym dniu nie wiedziałam nic i byłam przerażona, że zrobię krzywdę klientkom. Porzuciłam makijaż i zajęłam się rzęsami. Dla mnie, osoby mega cierpliwej, to było wymarzone zajęcie. Biorąc pod uwagę fakt, że była to nisza, która pojawiła się na rynku usług beauty, klientów miałam, co nie miara. Pewnego dnia uznałam, że pora otworzyć własną działalność.
Nadal jednak ten makijaż permanentny nie dawał mi spokoju. Wyjechałam do Monachium na szkolenia, bo już wiedziałam, że muszę zainwestować w dobrą edukację. Przez rok intensywnie jeździłam do różnych placówek szkoleniowych w Polsce i za granicą. Uczyłam się od najlepszych, uczestniczyłam w sympozjach, aż w końcu zostałam Wicemistrzynią Świata na Międzynarodowych Mistrzostwach Makijażu Permanentnego oraz Wicemistrzynią Polski Makijażu Permanentnego.
Wiedziałam wtedy, że to jest mój kierunek! Podnajmowałam mały gabinet i bardzo szybko nowe klientki zaczęły do mnie wręcz „napływać”, głównie z polecenia.
Zawsze marzyłam o swoim salonie, ale nie byłam pewna, czy dam radę. Tato zawsze powtarzał: ,,Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz’” i zachęcał mnie i moją siostrę do tego, żebyśmy były niezależne i poszły w kierunku przedsiębiorczości, posiadania własnego biznesu. To dzięki tacie właśnie w wieku 18 lat przez rok prowadziłam rozlewnię wód gazowanych. To doświadczenie pokazało mi, jak ciężko jest być na swoim, ale też, że daje to mnóstwo satysfakcji. Dlatego marzenia wzięły górę nad obawami i otworzyłam salon w prestiżowym miejscu Wilanowa.
Co znajduje się w ofercie pani salonu i które zabiegi są najczęściej wybieranymi przez klientów?
W ofercie mamy głównie makijaż permanentny i medyczny, bo takie było założenie od początku, ale dodatkowo jest manicure, make up, fryzjerstwo, autorski zabieg na brwi „Brow-Art”.
Najczęściej klienci wybierają makijaż permanentny brwi i ta usługa wiedzie prym, ale zwracają się do mnie też osoby potrzebujące pomocy, np. po mastektomii, po to, żeby odtworzyć brodawkę sutkową, osoby z bliznami, żeby je zakamuflować, z alopecją, żeby odtworzyć brwi, których brak. Ostatnio bardzo popularne stały się zabiegi z pigmentacji męskiej – można optycznie zakamuflować łysinę poprzez rysowanie włosków 3D na głowie.
Co świadczy o tym, że pani salon urody jest miejscem wyjątkowym? Kto przychodzi do pani salonu i co najbardziej cenią sobie klienci?
Klienci cenią sobie przede wszystkim profesjonalizm! Do mojego salony przychodzą także Pierwsze Damy, celebryci z pierwszych stron gazet, czy znane trenerki fitness. Dużą uwagę przykładam do tego, żeby personel był na najwyższym poziomie. Jestem zwolenniczką natury i jej podkreślania, i myślę, że to klienci cenią najbardziej. Wiedzą, że nie zostaną „przerysowani”, a wychodząc czują się piękni. Nie ma większej satysfakcji, w momencie, kiedy widzi się szczery uśmiech na twarzy. Pracujemy na najlepszych produktach, pigmentach niemieckich i włoskich marek. Zabiegi, które wykonuję związane są z przerwaniem naskórka, więc jakość jest tu priorytetem.
Nasz salon otrzymał nagrodę Konsumenta oraz w tym roku zostaliśmy wybrani jako najlepszy salon w Warszawie z makijażem permanentnym. Mam nadzieję, że to dopiero początek zasług. Rozwój jest więc dla nas bardzo ważny! Kilka razy w roku biorę udział w sympozjach, kongresach, żeby być na bieżąco, z tym, co nowego pojawia się w branży. Mimo, że praktykuję sztukę makijażu permanentnego już prawie 13 lat, to czuję niedosyt. Nowości mnie napędzają. Nie chcę się zatrzymać!
Zgodzę się z panią. Branża beauty rozwija się w zawrotnym tempie! Nikogo też nie dziwi, że z roku na roku powstaje coraz więcej salonów urody. Jak radzi sobie pani z konkurencją?
Uważam, że ,,dobra konkurencja nie jest zła’”. Jeżeli usługa jest na najwyższym poziomie i klient otrzymuje ją w miłej atmosferze, to wiem, że wróci. Bardziej przerażają mnie pseudo salony urody, które psują opinię całej branży i degradują rynek. Ich brak profesjonalizmu i doświadczenia sprawia, że mam dużo klientów, którzy błagają o ,,naprawę” zepsutych makijaży permanentnych. Wolałabym patrzeć na dobre dzieło konkurencji niż poprawiać coś, czego często nie da się naprawić.
W jaki sposób pani salon się rozwija? Jakie ma pani plany na przyszłość w związku z rozwojem działalności?
Wprowadzamy nowe zabiegi do oferty, te bardziej niszowe, selektywne, takie, gdzie można włożyć własną inwencję twórczą. Firmowy zabieg ,,Brow Art’” cieszy się dużym powodzeniem.
To kreowanie brwi poprzez hennę, regulację i stylizację. Zabieg być może jest „na chwilę”, ale dla osób niezdecydowanych na makijaż permanentny – to świetna alternatywa! Nasz autorski zabieg pigmentacji medycznej ,,Medihair” to z kolei pomoc dla osób, które tracą włosy. Jeżeli już nic nie działa, to zabieg ten będzie ostatnią deską ratunku. Polega on na odtworzeniu włosków na łysiejącej skórze głowy.
Wprowadzamy coraz więcej nowości ze świata, tak jak ostatnio laminowanie rzęs. W dziedzinie pigmentacji wprowadziłam pigmentację męską i zaskoczona jestem tym jak wielu mężczyzn potrzebuje pomocy. W związku z dużym zainteresowaniem w sprawie szkoleń, w planach jest też placówka szkoleniowa z makijażem permanentnym. Cały czas coś się dzieje! Myślę, że za rok na pewno będę o krok dalej.
W pani branży szczególnie ważny jest profesjonalizm i dobra kadra pracowników. Jakimi regułami kieruje się pani w doborze personelu?
Dużą wagę przykładam do perfekcjonizmu, zaangażowania, chęci rozwoju i komunikatywności. Klient musi czuć, że jest w dobrych rękach!
Każdy biznes niesie ze sobą ryzyko i ma gorsze chwile. Czy zdarzały się pani sytuacje kryzysowe, nieprzyjemne? Jak radzi sobie pani z wszelkimi trudnościami, związanymi z prowadzeniem biznesu?
W biznesie sytuacje kryzysowe to codzienność. Ja również się z nimi spotykam. Nie wolno się poddawać, trzeba iść do przodu! Trzeba szukać rozwiązań. Kieruję się podejściem: „co cię nie zabiję, to cię wzmocni”. Jestem osobą cierpliwą i nie działam pod wpływem emocji, ale analizując trudną sytuację biorę pod uwagę „za” i „przeciw” i wtedy przychodzą pomysły na rozwiązanie kryzysu. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Mój tata zawsze mówił: „dla chcącego nic trudnego!” – i to powiedzenie bardzo mocno we mnie tkwi.
Czy praca jest pani pasją?
Szczęściem jest móc robić w życiu to, co się kocha. Praca jest moją pasją! Nie wyobrażam sobie robić nic innego. Mam coś takiego, że widząc daną osobę wiem, co z nią zrobić, jak wykonać jej makijaż, żeby podkreślić urodę. Myślę, że to dar. Specjalizuję się w naturalnych makijażach, bo tylko takie współgrają z naturą danej osoby.
Jakie cechy powinna mieć każda kobieta biznesu w pani mniemaniu?
Pewność siebie, wytrwałość, wewnętrzny spokój, ale też umiejętność szybkiego działania. Dla mnie perfekcjonizm to podstawa. Miłe usposobienie, poczucie humoru. I oczywiście odporność na sytuacje kryzysowe byłaby wskazana.
Jaki jest pani przepis na sukces? Jakich wskazówek udzieliłaby pani wszystkim kobietom, które pragną „pójść na swoje”?
Trzeba mieć marzenia i cele. Czasem wydaje nam się, że jesteśmy w złym miejscu, ślepym zaułku. Jeśli tak się zdarzy, to nie odbierajcie tego jako złą karmę, tylko jako lekcję! Widocznie czegoś musimy się nauczyć, zdobyć doświadczenie. Nie wolno myśleć o sobie źle, bo przyciągamy to zło. Podsumowując: marzenia, cele i uśmiech na twarzy.
Co daje pani siły i chęci do działania?
Uśmiech klienta. Naprawdę! Kiedy widzę u klienta łzy w oczach ze wzruszenia, to wiem, że jestem w dobrym miejscu. Uwielbiam tworzyć piękno, uwielbiam dawać szczęście! Raz w miesiącu wykonuję darmowy zabieg dla osób potrzebujących. Wiem, że to tylko namiastka, ale mam taką potrzebę. Chęć do działania daje mi to, że klient wraca. To świadczy o zaufaniu. Żeby nie stać w miejscu ciągle podnoszę swoje umiejętności, to bardzo mnie napędza. Uczęszczam na sympozja, kursy, kongresy w kraju i za granicą. Nieustannie podnoszę swoje kwalifikacje z zakresu makijażu permanentnego jak i kosmetologii. Zmieniają się techniki, dochodzą nowości w tej branży, więc trzeba być na bieżąco.
Czy ciężko pani pogodzić życie zawodowe ze sferą rodzinną?
Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Nie ukrywam, że pracuję dużo i mało jest czasu wolnego, ale każdą chwilę po pracy poświęcam synkowi i partnerowi. Zrobiłam „święte weekendy” i zawsze bardzo na nie czekamy. Synek codziennie rano pyta mnie: „Czy dziś jest czas dla siebie?” i to mi uświadamia jak bardzo za mną tęskni. I tak zrobiłam krok do przodu, bo z 12 godzin pracy zeszłam na 10. Wiadomo, że jak się zamknie drzwi salonu, to i tak ciągle trochę jest się w pracy. Taka „uroda” prowadzenia własnego biznesu. Kilka razy w roku wyjeżdżamy rodzinnie, i to są te małe rzeczy, które wprowadzają radość i równowagę do mojego zabieganego świata.
Jaka jest pani ulubiona forma spędzania wolnego czasu, jeżeli trafia się ku temu okazja?
Mój 4-letni Aleksander znałby odpowiedź: „mój hamak!” (śmiech), to najlepsze miejsce na relaks w domu. Uwielbiam podróże, jogę, medytację, taniec. Raz w roku wyjeżdżam z przyjaciółkami na „detoks” w różne zakątki świata. To magiczny czas! Kiedyś lubiłam tłumy, teraz szukam wyciszenia.
Czy czuje się pani kobietą spełnioną?
Tak, jak najbardziej! Kiedyś moja przyjaciółka zapytała mnie czy czuję się spełniona i czy coś zmieniłabym w swoim życiu. Naprawdę długo myślałam nad tym, bo uważam, że wszystko jest po coś. Nawet złe rzeczy, które nam się przytrafiają są lekcją. „Nie żałuję niczego, czuję się szczęśliwa” – powiedziałam jej.
Co napawa panią dumą?
Mój synek Aleksander i mój partner, który jest dla mnie dużą podporą i potrafi mi doradzić w trudnym momencie. I oczywiście mój piękny, profesjonalny salon.
Gdyby mogła pani spełnić swoje jedno marzenie…
Moim marzeniem jest mieć dom z ogrodem nad Morzem Śródziemnym, w którym mogłabym malować obrazy.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka (Jarząbek)