Gdy zostałam poproszona, aby napisać o swojej motywacji, trudno było mi od razu jednoznacznie określić, co tak naprawdę powoduje, że chcę być fit i chcę czuć się dobrze w swoim ciele. A może to właśnie te czynniki pchają mnie do przodu? To, żeby być w formie i żeby ciało nie odstawało od umysłu. Aby zachować zdrowie, które pozwoli mi sprostać temu, co jeszcze przede mną. To mnie motywuje!
Ale nie zawsze moje motywacje były takie. One się zmieniają wraz z wiekiem, z doświadczeniami, z wartościami, jakie wyznaje nastolatka i z tymi, w które wierzy mama dwójki dzieci. W szkole uwielbiałam rywalizację, osiąganie jak najlepszych wyników, najlepiej jeśli udawało się osiągać lepsze czasy od chłopaków – to był okres mojej przygody z lekkoatletyką. Lubiłam jeździć na zawody i to one były celem treningowym. Wspólne przygotowania z koleżankami, treningi, ale przy tym też dużo śmiechu, zgrania i radości. No i dość często zdarzało się, że byliśmy zwalniani z lekcji, co stanowiło dodatkową motywację. W tym czasie temat sylwetki, wagi czy kultu ciała nie miał prawie żadnego znaczenia. Zwłaszcza, że przy codziennych treningach i braku komputerów, większość czasu spędzaliśmy w ruchu – jak nie w szkole, to na podwórku. W liceum motywacja nieco się zmieniła. Wiek nastoletni, wtedy wydający się prawie dorosłym i związana z nim burza hormonów, powodował, że wygląd i ciało zaczęło odgrywać dość ważną rolę. Zaczęłam przywiązywać większą wagę do odżywiania i do sportów, których celem było zachowanie szczupłej sylwetki. Cały czas byłam aktywna, wtedy dużo pływałam i układałam fit choreografie w domu na użytek własny. Ta motywacja z perspektywy czasu wydaje mi się najmniej użyteczna i niestety wiele dziewczyn w tym okresie życia cierpi na zaburzenia odżywiania. Lepiej szukać innych motywacji.
A jakich?
Przede wszystkim odnalezienia takiej formy ruchu, która sprawia najwięcej radości. I to też nie następuje od razu, trzeba dać sobie czas i niczego nie przyspieszać. Ale poszukiwania, rozwijanie zainteresowań, poznawanie ludzi – pasjonatów, włączanie się do grup – to daje ogrom siły! Bo ludzie o podobnych zainteresowaniach, którzy mają wspólne cele, założenia i poglądy są najlepszym wsparciem i motywatorem do działań. Dlatego między innymi założyłam blog www.trenerka.info, w którym motywuję do dbania o siebie, pokazuję racjonalne odżywianie, regularną aktywność i znajdowanie w tym wszystkim celów, umiejętności godzenia obowiązków z przyjemnościami i wyrabianie w sobie zdrowych nawyków, które zakorzenią się w naszym życiu na zawsze.
A co jest moją dzisiejszą historią motywacyjną?
Moja rodzina – mąż i synowie, dla których chcę być sprawna fizycznie jak i intelektualnie, w równowadze i stabilności. Czuję się odpowiedzialna nie tylko ze siebie, ale przede wszystkim za dzieci. To, czego ich teraz nauczę, jakie wzorce zachowań pokażę – mam nadzieję zostanie w nich zakorzenione i z takim doświadczeniem i nawykami pójdą kiedyś w świat. Bycie mamą to duże wyzwanie. Tak, jak przed zostaniem rodzicem większość energii i czasu koncentrowałam na sobie, tak teraz jestem odpowiedzialna za cztery osoby. Za naszą aktywność, odżywianie, wypoczynek, rozwiązywanie większej ilości problemów. Ale, co za tym idzie, mam również cztery razy więcej powodów do radości i dumy. A już wkrótce do naszej rodziny dołącza piesek. Wygląda więc na to, że motywacji na najbliższy czas nie zabraknie!
Ola Żelazo
www.trenerka.info
not. Agnieszka Słodyczka
fot. Archiwum Oli Żelazo
Facebook
RSS