Site icon Sukces jest kobietą!

Akceptować emocje, ale nie każdy ich wyraz

Stan emocjonalny dziecka wpływa na to jak przyswaja wiedzę. To tylko jeden z powodów, dla których warto uczyć dzieci odczytywania własnych i cudzych emocji oraz radzenia sobie z nimi – apeluje Marzena Martyniak, psycholog z Instytutu Rozwoju Emocji. Podkreśla, że dzieci uczą się tego poprzez obserwację dorosłych.

Jakie pani, jako psycholog, zauważa problemy u dzieci w wieku szkolnym?

Dużo jest problemów społecznych i rówieśniczych. Z jednej strony problemy z uwagą, z koncentracją, a z drugiej dzieci często nie potrafią ze sobą współpracować, nie potrafią się komunikować z rówieśnikami, mają problem z rozwiązywaniem konfliktów, z agresją. Sporo dzieci ma też zaburzenia lękowe, np. reagują nieadekwatnie do sytuacji, przeraża je coś, co nie powinno wzbudzać lęku, reagują nad wyraz emocjonalnie np. na nową osobę czy rozstanie z jednym z opiekunów. Każda nowa sytuacja wywołuje u nich lęk nieproporcjonalny do sytuacji. Nie potrafią wyrażać emocji, są mocno impulsywne.

Muszę jednak w tym miejscu te dzieci obronić – one mają po prostu utrwalone niekorzystne techniki regulowania emocji. A uczą się ich poprzez obserwację reakcji dorosłych. Trudno jest wymagać, by one zachowywały się dobrze, kiedy my, dorośli zachowujemy się bardzo podobnie. Co z tego, że mówimy dziecku: „Nie krzycz”, jeśli sami krzyczymy? Co z tego, że mówimy „Nie przeklinaj!”, skoro przeklinamy.

Zauważam także szeroko pojęty brak szacunku, i to zarówno dla dorosłych, jak i dla rówieśników. Trudno jednak wymagać, by dziecko szanowało inną osobę, jeśli ono nie jest szanowane. To błędne koło. Dzieci funkcjonują jak w zaklętym kręgu: nie mają wsparcia od dorosłych, a kiedy próbują same sobie poradzić, nie do końca im to wychodzi.

Co można z tym zrobić? 

Pomocne są w takiej sytuacji treningi umiejętności społecznych, dzięki którym problemy są rozwiązywane, które rozwijają konkretne umiejętności społeczne, ale także oduczają zachowań niepożądanych i nieadekwatnych.

W tym kontekście mówi się często o inteligencji emocjonalnej. Co to jest?

To tak naprawdę podejście do życia poprzez rozumienie świata, innych osób, świadomość siebie i tego, jak ja widzę i rozumiem siebie i świat. Innymi słowy to rozpoznawanie swoich emocji na płaszczyźnie werbalnej i niewerbalnej, rozumienie tych emocji, regulowanie i wyrażanie ich w prawidłowy sposób – taki, który jest zdrowy dla mnie, ale który jest również cenną informacją dla drugiej osoby, to umiejętność pokazywania w czytelny sposób, jak się czujemy.

Pewnie część z nas, gdy usłyszy, że ma niewystarczającą inteligencję emocjonalną pomyśli, że nie jest zbyt inteligentna…

Inteligencja emocjonalna jeszcze dla wielu osób jest zupełnie czymś nowym, wciąż wielu z nas nie wie, co to takiego jest, a lękamy się tego, czego nie znamy. Słyszymy samo słowo: „inteligencja” i boimy się, że może ona być u nas słaba. Zawsze podkreślam, że inteligencję emocjonalną nabywamy w wyniku interakcji społecznych, czy to z rodzicami, czy to z rówieśnikami i rozwija się ona przez całe życie. Ten rozwój możemy rozpocząć niezależnie od wieku, choć najlepiej, kiedy rozpoczniemy to jak najwcześniej.

Jak wobec tego zadbać o to, aby dziecko miało jak największą inteligencję emocjonalną?

Jest takie stwierdzenie, że inteligentny emocjonalnie rodzic, to inteligentne emocjonalnie dziecko, a inteligentny emocjonalnie nauczyciel to inteligentny emocjonalnie uczeń. Dzieci spędzają w przedszkolu czy szkole dużo czasu, często więcej niż z rodzicami, więc to jest środowisko, w którym również powinno pracować się nad emocjami. Nie można w szkole czy przedszkolu powiedzieć rodzicom: pracujcie z dzieckiem, bo ono się źle zachowuje. Konkretne zachowanie dziecka gdzieś zostało wymodelowane. Ktoś mu je pokazał, skoro je naśladuje. I jeżeli chcemy coś zmienić, musimy pracować całościowo – w szkole nauczyciele z dziećmi i z rodzicami, a w domu rodzice z dzieckiem.

Dysponujemy programami rozwijania inteligencji emocjonalnej dla dzieci i dorosłych, dla przedszkoli oraz szkół. Obecnie można zrobić w tym temacie naprawdę dużo. Już u najmłodszych dzieci warto rozpoczynać rozwijanie inteligencji emocjonalnej, zwracając uwagę na emocje i akceptując je – to ważny element w budowaniu ich poczucia własnej wartości.

Jedną z najważniejszych rzeczy jest akceptowanie dziecięcych emocji. Ale każdych emocji, także tych nieprzyjemnych – bo one są częścią nas. Możemy nie akceptować sposobu wyrażania tych emocji, ale nie samych emocji. One po prostu są. Jeżeli nie podoba nam się zachowanie naszego dziecka, trzeba o tym rozmawiać. Mówmy mu wtedy: „Nie podoba mi się twoje zachowanie, “Chciałbym, żebyś następnym razem zrobił to”, zamiast „Przestań wrzeszczeć, cicho bądź”.

Chyba wiele osób ma problem w odróżnianiu emocji od wyrażania emocji…

Zdecydowanie tak, a kiedy poczucie własnej wartości zostanie naruszone, zaczynamy się bronić: wycofujemy się lub atakujemy.

Kiedy dorośli powinni poczuć zaniepokojenie zachowaniem dziecka?

Zazwyczaj już w przedszkolu daje się zauważyć, że coś jest nie tak. I jest to najwłaściwszy czas, by korygować zachowania i edukować dzieci, ponieważ to właśnie wtedy tworzą się nawyki emocjonalne w radzeniu sobie ze swoimi emocjami, czyli umiejętność rozpoznawania i nazywania emocji, rozumienia ich, wyrażania  i regulowania. Wtedy rozwojowo dziecko jest w stanie nabywać tę wiedzę. I z wiedzą zdobytą wtedy idzie w życie.

Nie zawsze jednak udaje się wychwycić problem w wieku przedszkolnym… 

Jeżeli nie zdiagnozowaliśmy dziecka na etapie przedszkolnym, nie daliśmy mu wtedy choćby minimalnego wsparcia, bo nie zauważyliśmy, że coś jest nie tak, to z czasem coraz trudniej jest pracować z takim dzieckiem. Na etapie przedszkolnym, nawet u 5-6 latka, edukacja emocjonalna zajmie nam dużo mniej czasu, niż u dziecka starszego, u którego określony wzorzec zachowania jest utrwalony.

Najczęściej w przedszkolu czy szkole rodzice i nauczyciele zwracają uwagę na dzieci, które przysparzają problemy, czyli te ekspresyjne, i skupiają się na nich. Tymczasem to tylko jedna grupa dzieci. Druga to dzieci wycofane, pasywne, bierne – i z mojego punktu widzenia to ta grupa jest bardziej potrzebująca.

No dobrze, przegapiliśmy niepokojące objawy w przedszkolu – da się to nadrobić? 

Oczywiście, że tak. Ważne, aby nie czekać, myśląc, że dziecko z “tego” wyrośnie. Nie wyrośnie, a nawyk zostanie utrwalony.

A co robić, kiedy mam w domu kilkulatka, który nie panuje nad złością?

Jeżeli jest to przedszkolak, to jak najszybciej pomóc mu regulować złość, aby nie zwiększyła się jej siła i aby dziecko nie wpadło w furię. Dla takich maluchów kojące jest przytulenie. Kiedy dziecko się już uspokoi, trzeba okazać mu zainteresowanie i spytać, co się stało i jak duża była złość. Można ustalić, co dziecko i ja możemy zrobić następnym razem, aby złość była mniejsza i rozmawiamy, jak można zareagować, kiedy ta sytuacja ponownie się pojawi. Pomagamy dziecku rozpoznać emocje, prawidłowo je nazwać, wyregulować i wyrazić.

Czy z dziećmi w wieku szkolnym postępujemy podobnie?

W szkole dużą rolę odgrywają nauczyciele. Mogą oni kształtować inteligencję emocjonalną u swoich uczniów poprzez określone zachowania: przyjazny stosunek do siebie nawzajem, unikanie stosowania kar i nagród, zmniejszenie ilości komunikatów nakazujących i upominających na korzyść stosowania wzmocnień pozytywnych. Takie zachowania wymagają dużo zaangażowania od nauczyciela, tego, by traktował swoich uczniów w indywidualny sposób, obserwował postępy i reagował, gdy coś idzie nie tak. To oznacza także dawanie dzieciom dużo swobody w zabawie oraz przy rozwiązywaniu konfliktów i problemów.

Warto pamiętać, że żeby dziecko przyswajało wiedzę, żeby umysł mu się otworzył na zdobywanie wiedzy, powinno doświadczać określonego nastroju, było lekko pobudzone, ale doświadczać przyjemnych emocji z grupy radości. Wtedy mózg jest najbardziej chłonny. Poszczególne grupy emocji sprzyjają bowiem danej aktywności. Dlatego warto zadbać o miły poranek, zanim dziecko pójdzie do szkoły. Kolejny krok należy do nauczyciela, który powinien zadbać o zbudowanie dobrej atmosfery – niezależnie jaka jest to lekcja – czy to godzina wychowawcza, czy matematyka – powinien zrobić wszystko, by przenieść dziecko w odpowiedni stan, tak aby jego mózg otworzył się na wiedzę, aby chciało mu się uczyć.

Rozmawiała: Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Exit mobile version