Autorka bestsellera „Śmierć Grubej Berty”, która kiedyś ważyła 120 kg (schudła ok. 70 kg), stała się inspiracją dla tysięcy Polaków. Dziś nie wyobraża sobie dnia bez ruchu i jak sama mówi – uzależniła się od treningów. Agnieszka Czerwińska – kobieta piękna, o niezwykle silnym charakterze, każdego dnia udowadnia, że niemożliwe nie istnieje! Niedługo w księgarniach ukaże się druga jej książka, opowiadająca o życiu po śmierci Grubej Berty.
Jakie są aktualnie Twoje cele treningowe?
Agnieszka Czerwińska: Bez skalpela naprawiam wszystko co zepsuła otyłość. Doskonale zdaję sobie sprawę, że rozstępy pozostaną i już dawno pogodziłam się z faktem, że mój brzuch pod tym względem nie ulegnie poprawie. To, na co mogę mieć wpływ to wiotkość skóry i muskulatura. Stąd też wszystkie partie ciała, gdzie nadmiar skóry był zauważalny, wypełniam mięśniami. Również jeśli chodzi o zdrowie, treningi mają dla mnie zbawienny wpływ. Wzmocniony gorset mięśniowy uwolnił mnie od bólu części lędźwiowej kręgosłupa. Nie odczuwam dyskomfortu związanego z obciążonymi stawami.
Jaka jest Twoja wymarzona sylwetka?
Największym i zarazem osobistym moim celem jest osiągnięcie sylwetki „fit”. Nie wchodzę na wagę, widzę po obwodach, że ciało się zmienia. Tuż po schudnięciu moja skóra wyglądała trochę jak rodzynek. Bałam się, że tak pozostanie, jednak z każdym treningiem jest coraz lepiej. Skóra jest ujędrniona, mięśnie się uwidaczniają i mogę już bez żadnej bariery psychicznej patrzeć na siebie w lustrze. Nie mam cellulitu, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia! Zniknęły tzw. „firaneczki” z wewnętrznej strony ramion i ud. To mnie motywuje do jeszcze cięższej pracy. Oglądając zdjęcia metamorfoz osób, które w podobny sposób zrzuciły zbędny balast kilogramowy, wiem, że jeszcze długa droga przede mną. Jednak progres jaki przez prawie rok dokonał się na moim ciele (i w psychice rzecz jasna również, co trzeba podkreślić) jest niewyobrażalnym krokiem siedmiomilowym.
Na czym zatem polegają Twoje treningi? Jaka jest ich specyfika?
Z Patrycją wykonuję treningi dzielone, od czasu do czasu łącząc partie w superserie lub serie łączone. Zakładamy stałą progresję ciężaru na kolejne serie lub kolejne treningi danych partii. Dodatkowo treningi też zawierają pewne tzw. priorytety treningowe. Przykładowo mięśnie pleców i tył barku jest szczególnie poddawany eksploatacji w celu wyprostowania sylwetki. Przerwy miedzy seriami w zależności od treningu są dłuższe lub krótsze. Z Patrycją zaczynamy zawsze od ćwiczeń złożonych, kończąc na izolowanych. Wybrała dla mnie właśnie taki trening, gdyż pozwala on na rozgrzanie wszystkich mięśni, a potem stopniowo dopracowywane są konkretne elementy sylwetki. Dodatkowo jest mało kontuzjogenny ze względu na precyzję wykonywanych ćwiczeń. W połączeniu z dietą i np. treningiem cardio/interwał, pozwala na najlepszą redukcję tkanki tłuszczowej, jednocześnie zachowując masę mięśniową.
Treningi, które wykonuję z Przemkiem należą znowu do tych z tytułu „krew, pot i łzy”. (śmiech) Podobnie jak u Patrycji jest stała progresja ciężaru. Priorytetem treningowym z tym instruktorem są nogi, pośladki i brzuch. Zwiększamy objętość i gęstość mięśnia, co w przypadku pośladków jest bardzo zauważalne. Nie robimy typowej masy, ale ćwiczymy dość sporą liczbę powtórzeń przy jak największym ciężarze. Pracujemy nad zmianą wizualną tej partii ciała, która dla kobiet, nie ma co ukrywać, jest najważniejsza.
Oboje instruktorzy zwracają szczególną uwagę na technikę wykonywanych ćwiczeń.
Opowiedz proszę czytelnikom więcej o Twoich wspaniałych trenerach.
Uważam, że nie mogłam trafić na lepszych instruktorów!
Patrycja Polak to instruktorka kulturystyki, była anorektyczka, która stoczyła ciężką walkę o wyjście z tak poważnej choroby. Prywatnie – moja przyjaciółka. Chyba nikt nie potrafi bardziej zrozumieć człowieka niż osoba, która zna od podszewki problem zaburzenia odżywiania, a dodatkowo wie, iż od czasu do czasu demony przeszłości potrafią dać o sobie znać. Pati prowadzi wielu podopiecznych, a efekty ich pracy są spektakularne!
Przemek Walaszczyk – instruktor kulturystyki i fitness z dwunastoletnim stażem. Tam, gdzie Przemek prowadzi zajęcia fitness, sale pękają w szwach! Będąc dzieckiem borykał się z otyłością i dzięki ciężkiej pracy i samozaparciu doszedł na szczyt, a jego nazwisko w krakowskiej branży fitness jest bardzo rozpoznawalne.
Muszę tutaj nadmienić jedną bardzo ważną kwestię – oboje instruktorzy poświęcają swój czas dla mnie zupełnie za darmo! Zawsze to podkreślam, że nie wszystko przelicza się na pieniądze, czasami wystarcza podobna przeszłość plus pasja i chęć pomocy drugiej osobie. Dlatego jestem bardzo wdzięczna za ich pomoc i dziękuję obojgu z całego serca!
Patrycja Polak: Mam w głowie obraz Agnieszki jako proporcjonalnej fitness babki. Dodatkowo zauważając, że ma bardzo dużo siły, mimo swej wątłej budowy, zdecydowałam się wdrożyć trening siłowy. Skupiam się przede wszystkim na poprawieniu wyglądu Agnieszki, ale zachowując maksymalne bezpieczeństwo dla wszystkich elementów aparatu ruchu. Ćwiczenia są dobrane tak, by nie pogłębiać, a wręcz hamować zmiany patologiczne. Dodatkowym elementem, na który zwracam uwagę jest praca układu oddechowego i mięśnie „core” (stad ćwiczenia na bosu, na jednej nodze, itp.). Można przyjąć, że jest to lekko zmodyfikowana kulturystyka wzbogacona o elementy z innych stylów treningowych dla zachowania elastyczności i stabilności mięśni stawów, a także ścięgien, więzadeł, itp.
Przemek Walaszczyk: Zwracam uwagę na technikę i efektywność danego zestawu. Chcemy osiągnąć cel szybko, ale bez kontuzji. Każdy błąd planu można w dowolnym momencie naprawić, zmieniając go lub poprawiając aspekty jego wykonywania.
Agnieszko, jak teraz postrzegasz siebie i co się zmieniło? Co możesz powiedzieć o treningach z perspektywy osoby, która ważyła kiedyś 120 kilogramów?
Zmienia się wszystko. Czuję, że żyję! Kiedyś zalana tłuszczem, dzisiaj dostrzegam swoje mięśnie. Dawniej zadyszka przy najmniejszym ruchu, dzisiaj siła i witalność. Więcej pewności siebie, większa radość i chęć życia. Nie wyobrażalne było dla mnie – osoby, która kiedyś przez całą podstawówkę i liceum „grzała ławkę” na szkolnym w-fie, że uzależnię się od sportu, siłowni i będę w niej spędzała pięć dni w tygodniu! To już uzależnienie, takie jak kiedyś od jedzenia. Pokonywać swoje słabości, cieszyć się z progresu i widzieć zmiany na ciele, to cudowne uczucie! Polecam i gorąco namawiam każdego, aby zrobić coś wreszcie dla siebie. Bo tylko człowiek, który kocha siebie, chce dla swojego zdrowia jak najlepiej.
Rozmawiała Agnieszka Słodyczka
Fot. Marcin Cieciora