Cleo, czyli Joanna Klepko, to kobieta bardzo uzdolniona. Pisze, komponuje i uwielbia eksperymentować z muzyką. Świetnie odzwierciedla to jej nowa płyta „Bastet”, w której pokazuje całkiem nowe oblicze siebie. Jak sama mówi – nie lubi showbiznesu, swoją twórczością pragnie po prostu dzielić się z fanami. Artystka, która ciągle poszukuje nowych rozwiązań i potrafi zaskakiwać!
Od dziecka realizujesz się artystycznie. Było malarstwo, fotografia, rysunek, projektowanie, śpiew… Kiedy tak naprawdę uświadomiłaś sobie, że jednak muzyka jest twoim żywiołem i chcesz podążać tą drogą?
Cleo: W pewnym momencie życia musiałam wybrać jeden kierunek rozwoju, żeby nie zakopać się w stercie spraw niedokończonych. Muzykę wybrałam, ponieważ nie umiałam bez niej żyć… i kiedy to zrozumiałam chwyciłam ją najmocniej!
Jak odnajdujesz się w świecie showbiznesu?
Nie lubię showbiznesu, to nieprzyjazne środowisko. W tym wszystkim interesuje mnie tylko muzyka, a showbiznes traktuje jako narzędzie, aby tę muzykę przekazać szerszej publiczności.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w tym środowisku?
Przezwyciężenie własnych obaw. Brak pewności siebie i ograniczenia wpojone mi przez rodziców. Także środowisko, które twierdziło, że nie można realizować marzeń.
Jaki moment w karierze był dla ciebie przełomowy?
Kiedy poznałam Donatana. On pokazał mi jak marzenia zamieniać w plany, a plany w rzeczywistość. Wtedy zrozumiałam, że można panować nad swoim życiem i świadomie nim kierować. A praca może być źródłem samorealizacji. Dzięki tej współpracy nauczyłam się tak wielu rzeczy, że aż ciężko mi je wszystkie wymienić. Najważniejszym wnioskiem jest chyba to, że dobrze jest na swojej drodze spotykać ludzi, którzy potrafią pomóc i pokierować rozwojem.
Jak wspominasz swój udział w Eurowizji?
To niesamowity konkurs! Cieszę się, że z bliska mogłam obserwować kunszt realizacyjny i rozmach tej produkcji, który jest unikalny na skalę światową. Eurowizja bardzo dużo mi dała.
Obecnie twoje drogi z Donatanem się rozeszły. Zrealizowałaś własny album pt. „Bastet”, gdzie pokazujesz zupełnie inną odsłonę swojej twórczości muzycznej. Jak narodziła się wizja nowego projektu?
Jestem typem twórcy eksperymentującego, poszukującego nowych rozwiązań, nowej siebie. To niebezpieczne zadanie ponieważ ludzie lubią wkładać twórców do szufladki konkretnych gatunków i stylistyki. Lubię wypływać na nieznane morza i szukać nowych lądów. „Bastet” to płyta różnorodna i niejednoznaczna – jak pogoda Sahary.
Jesteś zadowolona z efektów?
Tak. Nie chodzi nawet o to, że płyta dobrze się sprzedaje i już w przedsprzedaży pokryła się złotem. Jestem zadowolona z tego, że ciągle potrafię zaskakiwać, zastanawiać i budzić burzę mieszanych emocji oraz dyskusji wśród słuchaczy.
Co oznacza tytuł „Bastet”? I dlaczego wybrałaś akurat taką nazwę dla płyty?
Od dziecka interesowałam się mitologią Egiptu. Bastet to postać, która najlepiej mnie wyraża. Jestem kociarą, która kocha muzykę, więc postać bogini muzyki i radości – kobiety z głową kota, jest mi bardzo bliska.
Płyta składa się z utworów całkowicie różnych od siebie, każda jest w innym stylu i aranżacji. Zauważyć można w niej też liczne wpływy różnych gatunków muzycznych i eksperymentów. Możesz coś więcej powiedzieć o wszechstronnej specyfice płyty?
Chciałam połączyć wszystko, co w muzyce ciekawe, nowe, klasyczne i mi bliskie. Są elementy soulu, r’n’b, które przeistaczają się w elementy tropicalowe, hip-hopowe, trapowe. Płyta jest pokazaniem mojego warsztatu twórczego. To odważna próba przełamania pragmatycznego podejścia do spójności stylu.
Nie możemy też zapominać, że jesteś autorką tekstów, nie tylko w „Bastet”, ale i w poprzednich realizacjach. Powiedz czym się inspirujesz?
Inspiruje mnie szeroko pojęte życie, ale także stany i uczucia, które potrafię sobie wyobrazić.
„Bastet”s powstawała pod wpływem różnych impulsów. Znaleźć na niej można lekkie, radosne, a nawet hedonistyczne kawałki, ale także poważne kompozycje z nutą przemyśleń egzystencjalnych.
Bez czego sukces jest niemożliwy według ciebie?
Bez pracy, pasji, wytrwałości i odpowiednich ludzi, których spotykamy na swojej drodze.
Czy jest coś czego żałujesz?
Owszem! Żałuję, że tak późno znalazłam odwagę, żeby się rozwijać i robić to co kocham.
Widzowie i twoi fani mieli szansę zobaczyć cię także w zupełnie innej roli. Mówię tutaj o udziale w „Tańcu z Gwiazdami”. Co dał ci ten program? Jak wspominasz to doświadczenie?
Chciałam nauczyć się tańczyć i dzięki „TzG” mogłam to zrobić pod okiem najlepszych specjalistów. Nie chodziło mi o wygrywanie czy oceny jurorów. Wszystko w showbiznesie jest względne i niejednoznaczne, natomiast nauka tańca to konkretna rzecz, którą z programu wyniosłam.
Jakie są twoje zawodowe plany na przyszłość? Czy będziesz współpracować z Donatanem? Masz nakreśloną wizję przyszłej Cleo?
Don pracuje nad swoim projektem i raczej nasze muzyczne drogi nie połączą się w najbliższym czasie. Ja mam zamiar dalej eksperymentować i szukać samej siebie w bezkresach muzycznych galaktyk.
Jesteś kobietą, która bardzo wiele od siebie wymaga, konsekwentnie dąży do celu i z chęcią podejmuje nowe wyzwania. Uważasz, że w Polsce kobietom ciężej osiągnąć taką postawę? Czy my kobiety nadal boimy się sięgać wysoko?
Wszystko zależy od tego jakie ograniczenia nosimy w swojej świadomości. Dziś kobiety udowadniają, że nic nie stoi na przeszkodzie w osiąganiu sukcesu. Ograniczenia kulturowe i religijne schodzą na dalszy plan, żyjemy w czasach które sprzyjają wyrównywaniu szans i trzeba z tego korzystać.
Co jest dla ciebie najcenniejsze w życiu?
Zdrowie, rodzina, muzyka.
Bez czego nie wyobrażasz sobie dnia?
Bez muzyki, nie znoszę ciszy…cisza to kuzyn śmierci.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Prywatne archiwum Cleo
Facebook
RSS