Fot. Katarzyna Widmańska
– Oj Oskar, a było wnuczki posłuchać. Mówiła: nie idź babciu, znowu coś palniesz – pani Halina, drobniusia staruszeczka siedziała na moim fotelu i z gracją przedwojennej damy łyczek po łyczku popijała białą kawę
– Pani? Coś nie stosownego powiedzieć? Niemożliwe – perorowałem – pewnie wnuczka woli, jak pani w domu siedzi bo zwyczajnie się o panią boi.
– Myślisz? – popatrzyła na mnie z nadzieją w oczach – wiesz, pewnego dnia zapukały do mnie trzy starsze panie, przedstawiły się jako działaczki Polskiego Koła Patriotów i zaprosiły mnie na spotkanie poświęcone pamięci żołnierzy Armii Krajowej. A że ja w czasie wojny też w tych oddziałach służyłam, to wszystko wydawało mi się spokojne i bezpieczne. Anusiu, mówię do wnuczki, opowiem o przygotowaniu do Powstania, o tym, jak ćwiczyliśmy w lasach i jak przekazywaliśmy meldunki.
– To piękna historia.
– No, historia piękna. Wnuczka się do mnie nie odzywa. Zięć też. A działaczki koła publicznie nazwały mnie niepatriotką, jakby takie słowo w ogóle w słowniku istniało.
Nie dawałem wiary innym poza starszą panią. Czym ona mogłaby kogokolwiek zszokować. Dałbym sobie obie ręcę uciąć, że to działaczki z zięciem przesadzają, bo przecież nie dostojna pani Halina.
– a co im pani opowiedziała?
– Chciałam tradycyjnie o powstaniu, ale pani Zosia taki wstęp piękny powiedziała, że jest z nami świadek tamtej historii, ktoś, kto może pokazać bohaterów od nieco ludzkiej strony, innej niż karty historii. To mi dodała odwagi. I zaczęłam tak – tu pani Halina teatralnie powstała z fotela – „Koleżanki i koledzy, którym bliska jest wspólna troska o ojczyznę. Ci, którzy za nas krew swą przelali, to byli mężczyźni, nie to co dzisiaj ci wykolczykowani absztyfikanci mojej wnusi. Oni wkładali całe swe siły w to, co kochali. A kochali nas długo i namiętnie. Nie tak na chybcika, tylko porządnie, po męsku. To były prawdziwe PEGAZY EKSTAZY, a nie SZYBKIE BOLKI. Nigdy potem mój mąż mi tyle rozkoszy nie dał, co major Henryczek” No i tu się zorientowałam, że nie o taki prawdziwy portret chyba im chodziło. Miała Ania rację. Trzeba było w domu pozostać.
Facebook
RSS