Fot. Katarzyna Widmańska
– Oskar, tylko ty mnie zrozumiesz. Ty masz dostęp do tajemnych energii i wiesz, czym jest ułuda świata – Monika jeszcze dobrze nie weszła do salonu, a już rzuciła zdanie, które napełniało mnie lękiem, czy aby na pewno sprostam jej oczekiwaniom
– Kawy?
– No co ty! Zielonej herbaty. Tylko nie tego gówna w ekspresowej torebce, tylko takiej prawdziwej, najlepiej tej z dodatkiem dzikiego ryżu. Ona najlepiej dopieszcza moje wnętrze.
– Sorry Monika. Mam tylko torebkową? – czułem, że właśnie dostarczyłem jej pierwszego rozczarowania na swój temat
– Oskar sam wiesz, że najważniejsze w oświeceniu duszy, to czytać znaki. Znaki są wszędzie. I to one są szansą, by wyrwać nas z martixa złudzeń i pozorów. Mnie wszechświat dostarcza bardzo wyraźnych i bolesnych znaków.
Czekałem na opowieść o trudach życia, przeciwnościach losu i kryzysach.
– Jakie masz znaki Monia?
– Dobitne Oskar dobitne. Ale to nie jest taka prosta sprawa, wyrwać nasze EGO, ten nasz schemat wyobrażeń na swój temat i tego, jaki jest świat, w okowów pewności. I doświadczać bycia tu i teraz. Ja wiem, o czym mówię. Wszechświat mnie wezwał bardzo wyraźnie.
– Ale co? Objawienie miałaś? – nie wiedziałem, czy Magda mówi na poważnie, czy sobie robi jaja.
– Doświadczyłam wyrwania. To było tak. Myślałam o moim rozwoju duchowym i coraz bardziej oddalałam się w odmęty abstrakcji. I wyobraź sobie, że tak mnie osa ujebała w łydkę, że natychmiast zeszłam na ziemię. Łydka puchła w zastarszającym tempie, bo się okazało, że mam uczulenie. I całą duchowość szlag trafił, bo musiałam szybko dotrzeć do lekarza i dostać zastrzyk przeciwstrząsowy. I poczułam w sercu, że ten owad poświęcił swoje życie, bym się narodziła na nowo.
OSKAR BACHOŃ
Facebook
RSS