Doświadczenia z narkotykami ma za sobą już 25 proc. uczniów szkół ponadpodstawowych, a pod względem używania leków uspokajających i nasennych bez recepty polskie nastolatki plasują się w czołówce Europy. Substancje psychoaktywne są łatwo dostępne, a wiedza na ich temat jest szczątkowa, a jednocześnie trwa swoista kampania promująca jedną z nich, co oswaja z tematem zażywania narkotyków. Sprawdź, co na ten temat sądzą eksperci od uzależnień.
Profesjonaliści od uzależnień ubolewają, że świadomość związana z wpływem narkotyków na organizm oraz wiedza dotycząca skutków zażywania substancji psychoaktywnych jest wciąż zbyt niska. Te zagadnienia oraz promowanie wiedzy o destrukcyjnym wpływie używek zarówno na rozwój i organizm młodych ludzi, jak i na ich kontakty z rówieśnikami i rodziną, było tematem webinaru zorganizowanego 19.01.2022r przez Uniwersytetu SWPS pt. „Konsekwencje uzależnienia wśród dzieci i młodzieży”.
Po co dzieci i młodzież sięgają po substancje odurzające? To wiek eksperymentowania, a młode osoby kuszone są wizją pozytywnych efektów narkotyzowania się. Istotnym czynnikiem inicjacji narkotykowej jest również nowy model strategii informacyjnej grup promujących narkotyki i żerowanie na niewiedzy, która sprawia, że nastolatki nie zdają sobie sprawy z negatywnych konsekwencji zażywania środków odurzających. Większość z nich uważa, że w żaden znaczący sposób nie przełoży się ono na ich codzienne życie.
Specjaliści od uzależnień są zaniepokojeni trwającą kampanią, której celem jest przekonanie decydentów (a przy okazji przekonywani są młodzi ludzie), że marihuana nie tylko jest lekkim narkotykiem, ale i substancją o właściwościach leczących. Prawdopodobnie nieprzypadkowo stosuje się powszechnie pojęcie „leczniczej marihuany”.
Marihuana to suszone kwiatostany żeńskich roślin konopi indyjskich. Substancją aktywną jest tetrahydrokannabinol (THC) należący do grupy kannabinoidów, który w niewielkich ilościach powoduje senność, zwiększenie percepcji zmysłowej. Zwiększenie dawki skutkuje zaburzeniami koordynacji ruchowej, letargiem, zawrotami głowy oraz omdleniami (wywoływanymi przez spadek ciśnienia w trakcie pionizacji ciała).
– Marihuana niczego nie leczy – prostuje prof. Mariusz Jędrzejko, dyrektor naukowy w Centrum Profilaktyki Społecznej, kierownik jedynej w Polsce poradni cyberuzależnień – cyberzaburzeń.
Podkreśla, że leczą syntetyczne kannabinoidy.
– To znaczy, że z konopi indyjskich trzeba wyciągnąć jeden kannabinoid i podawać go wzmocnionego w odpowiedniej ilości na odpowiednią jednostkę chorobową. Sformułowanie: „lecznicze CBD” sugeruje, jakby marihuana była nie tylko nieszkodliwa, ale miała na nas pozytywny wpływ, tymczasem to nieprawda” – mówi.
Co więcej, sformułowanie: „medyczna marihuana” może rodzić określony schemat myślenia: „Skoro marihuana ma lecznicze działanie, to znaczy, że mi nie zaszkodzi. Biorąc ją, widzę znak marihuany, przyzwyczajam mózg do niego i kiedyś pomyślę: może wezmę czystą marihuanę, jest bezpieczna, nic mi nie będzie”.
Warto pamiętać przy tym, że istnieją sytuacje, w których lekarz przepisuje kannabinoidy na konkretne dolegliwości; ich pozytywne oddziaływanie, np. po chemioterapii na złagodzenie wymiotów czy zmniejszenie spastyczności w niektórych chorobach neurodegeneracyjnych jest udowodnione. Jak każdy lek, kannabinoidy powinno się jednak zażywać tylko w porozumieniu z lekarzem.
Stare nazwy, mocniejsze efekty
Z badań Janusza Sierosławskiego wynika, że 25 proc. uczniów szkół ponadpodstawowych w ciągu ostatniego roku spróbowało narkotyku.
Eksperci zwracają uwagę, że choć funkcjonują one pod starą nazwą: ekstazy, amfetamina czy marihuana, w rzeczywistości są to dużo silniejsze narkotyki i często ich skład jest już zgoła inny – często z amfetaminy czy kokainy w rzeczywistości pozostała z tego tylko nazwa.
Jak wyjaśniano podczas webinaru, stare preparaty amfetaminowe zawierały ok. 80-90 proc. czystej amfetaminy; w tych, które dzisiaj są dystrybuowane wśród dzieci i młodzieży bywa jej zaledwie ok 20-30 proc. Czym jest zatem reszta? Niestety, często to nowe substancje psychoaktywne, o których niewiele wiemy.
– Gdyby na polskim rynku dominowała i była dostępna marihuana, która zawiera 3-4 proc. THC byłbym skłonny, żeby poprzeć jej legalizację, bo w takiej postaci jest mniej szkodliwa niż alkohol albo tytoń. Tyle tylko, że takiej marihuany w Polsce po prostu nie ma – dominuje ta zawierająca 12-15 proc. THC, czyli jest przeszło cztery razy silniejsza. Zdarza się taka o zawartości nawet ok. 20-25 proc. THC. A to znaczy, że dzieciaki które myślą, że palą zwykłego „jointa”, gdy tak naprawdę za jednym razem wypalają 4 do 5 jointów. Podobnie dostępne na rynku psychostymulanty, które w znaczącej części zawierają w sobie nowe środki, czyli nazwa stara a działanie silniejsze, wielokierunkowe – wyjaśnia prof. Mariusz Jędrzejko.
Nieprzewidywalne efekty
O ile „stare” narkotyki generalnie działają na jeden ośrodek mózgowy, czyli albo tłumią, albo pobudzają, te dzisiejsze działają wielokierunkowo i przez to też trudno przewidzieć jak podziałają na konkretną osobę. Zresztą, w każdym przypadku każdy narkotyk może zadziałać na każdą osobę inaczej. Szczególnie niebezpieczna jest inicjacja narkotykowa w młodym wieku. Dlaczego? Nasz mózg rozwija się do około 20. r. ż., zatem stosowanie substancji psychoaktywnych (włączając alkohol) przed osiągnięciem pełnej dojrzałości tego organu może wywrzeć niekorzystny i nieodwracalny wpływ.
– Mam pacjentów, u których jeden joint potrafi działać cztery godziny i taki sam wypalony przez inną osobę w półtorej godziny robi spustoszenie. Dlatego jeśli rodzic zorientuje się, że córka czy syn spróbowali narkotyku, to proszę wzywać pogotowie. Nie dlatego, że jesteście źli na dziecko i chcecie dać mu nauczkę, tylko dlatego, że te substancje potrafią trwale uszkodzić mózg. Proszę przypomnieć sobie, co jakiś czas temu działo się w województwie łódzkim czy na Śląsku – mieliśmy setki ofiar tych narkotyków, w tym śmiertelne przypadki. Na szczęście obecnie jest tego towaru trochę mniej, ale wciąż odnotowujemy bardzo dużo zatruć – informuje prof. Jędrzejko.
Uwaga, psychoza!
Warto pamiętać, że używanie nawet niezanieczyszczonej marihuany wiąże się z określonym ryzykiem. Udowodniono w szeregu badań, że marihuana u osób podatnych na zaburzenia psychotyczne potrafi je wyzwolić. Np. kanadyjski zespół z University of Montreal przeanalizował dane na temat pięcioletnich obserwacji 4 tys. nastolatków z 31 szkół. 8 proc. z nich w wieku od 13 do 16 lat doświadczyło nawracających objawów przypominających psychozę. Następnie badacze sprawdzili, na ile odurzanie się marihuaną zwiększało prawdopodobieństwo znalezienia się wśród owych 8 proc. Badacze zarejestrowali, że przejście z okazjonalnego do codziennego lub cotygodniowego używania narkotyku zwiększało ryzyko wystąpienia psychozy aż o 159 proc.!
Dlaczego to takie niebezpieczne? Nie da się wykluczyć, że osoba podatna na stany psychotyczne, gdyby nie zażywała substancji zwiększających ryzyko ich wystąpienia, nigdy by ich nie doświadczyła, ani – co więcej – w sytuacji indywidualnej podatności na zaburzenia psychiczne z objawami psychotycznymi – nigdy by na nie nie zachorowała. Dla przykładu: na schizofrenię, w obrazie której występują zaburzenia psychotyczne, choruje około 1 proc. populacji; predyspozycje do jej rozwoju ma tymczasem aż 10 proc. ogólnej populacji!
Badanie opublikowane w The Lancet Psychiatry kilka lat temu, zrealizowane w trzech dużych aglomeracjach europejskich, a dotyczące związku używania marihuany z epizodami psychotycznymi (przy czym badanie zrealizowano z udziałem grupy kontrolnej niestosującej tego narkotyku) wykazało silną zależność pomiędzy częstym paleniem „trawki” oraz mocą stosowanej marihuany a wystąpieniem epizodu psychotycznego. M.in. badacze zauważyli, że jeden na pięć przypadków pierwszego epizodu psychotycznego daje się powiązać bezpośrednio z codziennym paleniem marihuany, a codziennie używanie marihuany o wysokiej zawartości THC było powiązane z największym wzrostem ryzyka wystąpienia psychozy. Naukowcy wyliczyli, że gdyby marihuana o wysokiej mocy była niedostępna, występowanie epizodów psychotycznych zmniejszyłoby się aż dwukrotnie!
M.in. dlatego specjaliści ostrzegają przed nadużywaniem terminu „lekki narkotyk”, czy „medyczna marihuana”, które sprawiają, że ryzyko ich stosowania często jest lekceważone przez osoby sięgające po te preparaty.
Nowe narkotyki o nieznanym składzie i mocy
Specjaliści zwracają uwagę, że o ile dotychczas dostępne narkotyki silnie działały na mózg, to były jednak przewidywalne i doświadczeni lekarze wiedzieli jak postępować z osobą, która jest pod wpływem marihuany czy amfetaminy. W przypadku nowych środków psychoaktywnych postępowanie osoby uzależnionej jest nieprzewidywalne. Często nie wiadomo też, co można podać osobie pod ich wpływem, by ją odtruć. Nowe, nawet najsłabsze substancje psychoaktywne bywają dwa, trzy razy silniejsze od klasycznej marihuany, a te najmocniejsze syntetyczne opioidy – nawet tysiąc razy silniejsze.
– To znaczy, że one wycinają dziecko w sposób całkowity ze świata, które go otacza. Mamy do czynienia z rzeczywistym zagrożeniem trwałym uszkodzeniem mózgu i nierzadko o charakterze nieodwracalnym – ostrzega lekarz.
Stosunkowo nowym problemem są dopalacze (pierwsze doniesienia o nich w Polsce pojawiły się w 2007 r). Oferowane produkty były reklamowane jako bezpieczna alternatywa dla nielegalnych narkotyków. Początkowo sprzedawano je jako sole do kąpieli, kadzidła, nawozy do roślin, amulety, środki czyszczące, substancje do badań naukowych, sole zapachowe czy produkty kolekcjonerskie – pomysłowość wytwórców tych specyfików jest nieograniczona, a jedyny celem jest wprowadzenie „dopalaczy” na rynek. Umieszczenie na etykiecie towaru informacji, że substancja nie nadaje się do spożycia, wykluczało możliwość karania sprzedawcy. Było to celowe posunięcie, którego zamierzeniem było ominięcie prawa. Niepodlegające kontroli substancje, czyli „legalne dopalacze”, bardzo szybko znalazły szerokie grono nabywców.
Kłopot w tym, że substancje wchodzące w skład dopalaczy są w większości słabo poznane, a ich zawartość może być bardzo zmienna. Dodatkowo cały czas są one modyfikowane, co sprawia, że skutek ich działania staje się trudny do przewidzenia. Wiadomo jednak, że utrudniają, a często uniemożliwiają działanie układów odpowiedzialnych za myślenie.
– Dopalacz przykrywa naszą zdolność sięgania do tych partii mózgu, które informują nas, co się dzieje na zewnątrz. W praktyce oznacza to, że widzę samochód, ale moja głowa nie jest w stanie sięgnąć do pamięci, co to jest i wysłać do mnie sygnał, że może on stanowić zagrożenie. Dopalacze są niebezpieczne, bo zaburzają funkcje móżdżku, który uczestniczy w procesie koordynacji, zapewnia precyzję i odpowiedni czas wykonywania ruchu. Gdy na trzeźwo stoję na balkonie, mój błędnik działa prawidłowo i dostaję informację z mózgu: „nie wychylaj się za bardzo”. Gdy jestem pod wpływem substancji psychoaktywnej, ten mechanizm zawodzi, dlatego mówimy o nieporównywalnie większym ryzyku – tłumaczy specjalista.
Kluczowe jest to, że każda substancja chemiczna docierająca do naszego mózgu powoduje wyzwalanie neuroprzekaźników, a nowe substancje powodują gwałtowne wyzwalanie wręcz morza lawiny chemicznej. Tyle tylko, że mózg bardzo szybko się do tego przyzwyczaja i nie chce wrócić do stanu naturalnego, bo jest mu dobrze. To właśnie uzależnienie, a jednym z silniejszych czynników ryzyka rozwoju uzależnienia jest wczesna inicjacja.
Sprytne chwyty marketingowe
Tymczasem w Polsce najczęstszy wiek inicjacji narkotykowej to 14-15 lat. Nastolatki pod wpływem presji znajomych czy chęci spróbowania czegoś nowego i dobrej zabawy, coraz częściej sięgają po dopalacze, tabletki przeciwbólowe, marihuanę, ekstazy czy inne środki wywołujące uczucie tzw. „fazy”, czy też chwilowego relaksu. Nastolatek, używając narkotyku, nie myśli o ewentualnych konsekwencjach, bliższych i oddalonych w czasie. Zaczyna od małych eksperymentów z substancjami psychoaktywnymi. „Rekreacja” dopiero później przeradza się w uzależnienie.
Dilerzy stosują sprytne chwyty marketingowe – mamy więc narkotyki o nazwie „K2”, „Kadzidełka”, „artykuły kolekcjonerskie”, czy „Cocolino” – czy proszek o takiej nazwie może być szkodliwy?
– Dzieci w okresie adolescencji szukają różnych skojarzeń. Jeśli biorę coś, co nazywa jak płyn do prania albo „malutkie księżyce” – to nie może być niebezpieczne. Dealerzy świadomie wykorzystują działanie podprogowe: dajemy ci coś, czego nie nazywamy narkotykiem, tworzymy z tego zabawę. Tylko, że to jest zabawa która może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w mózgu – ostrzega prof. Jędrzejko.
Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl
Facebook
RSS