Według Wikipedii, Ewa Minge to „autorka luksusowej linii EVA Minge, która obejmuje kolekcje sportowe, weekendowe, biznesowe, koktajlowe, wieczorowe oraz haute couture, jak również projektantka ubranek dla lalek Barbie. Od 1996 roku swoje kolekcje pokazuje i sprzedaje w Berlinie, Mediolanie, Moskwie, Wiedniu, Barcelonie, Madrycie, Genewie, Paryżu, Rzymie, Montrealu.” EksMagazynowi opowiada o codzienności, w której nie jest otoczona służbą i damami dworu
Jakie „fluidy” sprzyjają pani w pracy twórczej?
Ewa Minge: Zabrzmi to dziwnie ale na tym etapie, na którym jestem, siadam do szkicownika wtedy, kiedy mam czas. Poza projektowaniem zajmuję się prowadzeniem sporego biznesu i ekonomia zajmuje tu podstawowe miejsce. Tak samo kocham sztukę, jak matematykę czy literaturę, ale inspiruje mnie zawsze muzyka. Najpiękniejsze rzeczy tworzę pod wpływem szczęścia i dźwięków. Szczęście to stan, w który popadam z różnych powodów, ale jedno jest dla mnie oczywiste – tylko człowiek szczęśliwy jest w stanie stworzyć przedmiot, któremu przekaże swoja energię.
Jak wygląda typowy dzień z życia Ewy Minge?
Jak każdego normalnego człowieka. Często spotykam się ze zdziwieniem, gdy ktoś mnie spotyka na zakupach z siatkami, tankującą paliwo, czy na wywiadówce w szkole. Nie „fruwam”, nie mieszkam w „kryształowej komnacie” otoczona służbą i damami dworu. Oczywiście, ze względu na notoryczny brak czasu, mam ludzi którzy ułatwiają mi życie, ale w dzisiejszych czasach to norma. Jestem matką, córką, przyjaciółką… Mam wady i zalety. Nie mam czasu na kosmetyczkę, ale nie zrezygnuję z masaży i fryzjera. Przyzwyczajam się do ludzi i moja fryzjerka Bożenka jest od lat moją przyjaciółką, podobnie jak Monika, która dba o moją kondycję i której masaże ratują mi życie. Z domu do firmy mam 100 km, w dwie strony 200 km i tak codziennie. Mam kierowcę, ale korzystam z niego tylko na długie trasy. Nie piorę, nie sprzątam, nie prasuję, ale gotuję i sama wybudowałam dom. Zarabiam na swoje fanaberie i utrzymuję moją rodzinę bez niczyjego wsparcia. Kocham babskie ploteczki przez telefon i na żywo. Stanowię biuro pomocy wszelakiej dla moich przyjaciół, zwłaszcza duchowej. Kocham życie z dala od świateł wielkich metropolii, cenię prowincję, właśnie za jej szczery prowincjonalny charakter.
Skąd czerpie pani pomysły na nowe kreacje?
Powtórzę – muzyka, zapach, kolor, sztuka wszelaka poza modą. Nie oglądam cudzych kolekcji, nie śledzę trendów. Wyrażam siebie, swój nastrój, pomysł na uczucia wywołane obrazem.
Dla kogo pani projektuje? Kim są potencjalne klientki, nabywczynie pani strojów?
Projektuję dla kobiet pięknych, mądrych, szczęśliwych, spełnionych, bez względu na wiek i rolę społeczną, dla kobiet silnych i świadomych swojego piękna, nawet w rozmiarze dalekim od ideału z wybiegów.
Był już Rzym, Paryż, Nowy York… Jakie światowe wybiegi chciałaby pani jeszcze podbić?
Nie myślę na razie o poszerzaniu spektrum działań. Byłam w tylu miejscach świata ze swoimi pokazami, że teraz czas na umacnianie i konsekwentne budowanie pozycji na rynkach, na których udało mi się zaistnieć.
Chwile, do których chciałabym powrócić, przeżyć jeszcze raz…
To narodziny moich synów i pierwszy ich dotyk.
Czasu szkoda mi tracić na…
Nic nie znaczące spotkania towarzyskie w wymuszonym gronie obcych ludzi, tzw. „przymusowe bywanie”.
Imponują mi mężczyźni…
Mądrzy i silni, z wielką własną pasją.
Nie znoszę w mężczyznach…
Wiecznych chłopców.
Lubię w kobietach…
Siłę połączoną z delikatnością.
Nie przepadam za kobietami, które…
Są zazdrosne o inne kobiety i ich sukces.
Generalnie, w ludziach cenię, szanuję…
Lojalność.
A irytuje mnie…
Dwulicowość.
Wzruszam się…
Często… Zbyt często.
W trudnych sytuacjach…
Nie poddaję się.
Zawsze chciałam…
Być niezależna.
Gdy się złoszczę, wściekam…
Nie jem i myślę trzy razy szybciej.
W życiu kieruję się…
Rozumem, sercem i intuicją.
Czuję się najpiękniejsza na świecie, gdy…
Jestem szczęśliwa.
Zawsze mogę liczyć na…
Mojego tatę, babcię, synów i kilkoro przyjaciół.
Marzenia? Plany?
By być zdrową i mieć siłę i czas na realizację wielu marzeń.
Największy sukces?
Wychowanie synów.
Boję się…
Że nie zdążę zrealizować tego, co sobie w życiu założyłam.
Ewa Minge to…
Wypadkowa wielu uczuć z silnym wsparciem kilkorga bliskich osób.
Rozmawiała Monika Miśta
Facebook
RSS