Oczekiwanie na wielką miłość, powody religijne, lęk przed własną seksualnością… Chociaż przeciętny Polak zaczyna swoje życie seksualne na długo przed dwudziestym rokiem życia, nie brakuje u nas dziewic po trzydziestce
O tym, że młodzi ludzie zbyt szybko zaczynają współżycie seksualne, mówi się co chwilę. Niechciane, przypadkowe ciąże, brak dojrzałości psychicznej do pełnego zadowolenia z seksu, brak znajomości własnych potrzeb. O drugiej stronie medalu – osobach, które zaczynają współżycie o wiele później, niż podają wszelkie statystki, prawie się nie wspomina. Dlaczego temat „trzydziestoletnich dziewic” jest u nas tabu?
Siebie dam po ślubie
– Może dlatego, że odstajemy od normy. Powszechnie uważanej za „normalną” – zastanawia się Agata, 29-letnia księgowa w jednej z mazurskich agencji turystycznych.
Agata, jako jedna z nielicznych kobiet w kręgach, w których się obraca, jest praktykującą katoliczką, która stosuje zasady wyznawane przez Kościół w codziennym życiu. Jedną z tych zasad jest brak seksu przed ślubem.
Wysoka długowłosa blondynka od dwóch lat jest zaręczona z Wojtkiem, starszym od niej o dwa lata informatykiem. Poznali się na studiach. Zanim się zaręczyli, spotykali się przez półtora roku. – Wojtek był z kilkoma kobietami, uprawiał wcześniej seks. Nie jest to dla mnie przeszkodą. Ale już na początku znajomości powiedziałam mu, jakie zasady wyznaję, że na przygodny seks ze mną nie ma szans i że z „pierwszym razem” chcę poczekać do ślubu. Odpowiedział tylko: „Ok., jeśli tego chcesz, niech tak będzie” – opowiada młoda kobieta.
Agata wychowała się w katolickiej rodzinie, ale, jak poskreśla, bez pruderii. Matka często opowiadała jej o tym, jak poznała jej ojca, jak się zaręczyli. O tym, że z seksem czekała do ślubu, również. – Moi rodzice są bardzo udanym i szczęśliwym małżeństwem. Chciałabym w swoim związku osiągnąć coś równie wyjątkowego – podkreśla Agata.
Dlatego czeka z seksem. Czy jej partnerowi to nie przeszkadza? – Wydaje mi się, że nie. Wytworzyliśmy między sobą wyjątkową więź, jesteśmy ze sobą blisko, nie odmawiamy sobie czułości. Jestem przekonana, że za rok, kiedy się pobierzemy, mój „pierwszy raz” będzie jedną z najwspanialszych chwil w życiu – podkreśla kobieta.
To, co Agatę nieco denerwuje, to podejście społeczeństwa do osób, które „odstają od normy”. – Kto powiedział, że seks w wieku 16 lat jest lepszym wyjściem niż ten rozpoczęty po trzydziestce? Zewsząd otacza nas presja. Trzeba być wiecznie młodym, szczęśliwym, zadowolonym z życia seksualnego. Kobieta nie jest w pełni kobietą, jeśli nie zna tajników miłości francuskiej, albo brzydzi się seksem analnym. To paranoja! – irytuje się Agata. – Myślę, że wiele kobiet chciałoby poczekać z seksem na tego jedynego, wymarzonego mężczyznę. Ale otoczenie daje im do zrozumienia, że jeśli mają więcej niż 20 lat i nadal są dziewicami, to coś z nimi nie w porządku. Więc te wszystkie zagubione dziewczyny idą do łóżka z kimkolwiek, tylko po to, żeby móc wymieniać się uwagami z koleżankami podczas plotkarskich spotkań. Ja uważam, że to indywidualna kwestia każdego z nas. I cieszę się, że potrafię żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami. Zresztą, według wielu, ja nawet na dziewicę już jestem za stara, więc mam nadzieję, że niedługo inni ludzie przestaną sobie zajmować mną myśli – ironizuje.
Wszystko, albo nic
– Nie jestem paskudnym babsztylem, który nie może sobie znaleźć faceta, nie mam traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa, nie płaczę po nocach w poduszkę tylko dlatego, że nadal mam błonę dziewiczą – mówi Renata, 31-letnia bankowiec z Warszawy. – Z drugiej strony nie obnoszę się ze swoim dziewictwem, jak z czymś niezwykłym, wyjątkowym i godnym podziwu. Prawdę mówiąc, nie zwracam na to większej uwagi.
Renata jest wysoką, zgrabną brunetką z włosami do ramion i zamiłowaniem do wysokich obcasów. Dziewicą, jak mówi, jest „z wyboru”. Nie ograniczają jej przekonania religijne, nie ma zahamowań odnośnie własnego ciała. Odczuwa też popęd seksualny. Zdarza jej się masturbować. – Byłam do tej pory w dwóch poważniejszych związkach, jeśli można to tak określić. Jednak nie stały się one na tyle poważne, żeby dojść do takiego etapu bliskości, jakim jest seks – wyznaje.
Renata zawsze marzyła o wielkiej miłości na całe życie. O czymś wyjątkowym, co będzie ją łączyło z tą drugą osobą, której będzie mogła poświęcić się bez reszty. – Nie spotkałam jeszcze nikogo takiego. Pierwszy mężczyzna, z którym się widywałam jeszcze na studiach, był uroczy i zabawny. Jednak po miesiącu, po jednej w imprez, w której braliśmy udział, pod wpływem dużej ilości alkoholu, który wypił, zaczął się do mnie nachalnie dobierać. Kiedy odmówiłam, stał się brutalny, na szczęście był tak pijany, że zdołałam mu się wyrwać – opowiada Renata. – Następnego dnia oczywiście przepraszał, ale więcej się z nim nie spotkałam – dodaje.
Drugi związek kobiety zakończył się po tym, jak usłyszała, że jej absztyfikant nigdy nie spał z dziewicą, a bardzo chciałby tego spróbować. – Poczułam się jak eksponat w muzeum, którego każdy chce dotknąć. Pogoniłam faceta od razu. Nie jestem ciekawostką, ginącym gatunkiem w rezerwacie przyrody. Po prostu uważam seks za na tyle intymną sferę życia, że długo się zastanowię, zanim kogoś do niej wpuszczę – mówi Renata.
Teraz, jak podkreśla, czeka na normalnego mężczyznę, który zaakceptuje ją taką, jaka jest, zdobędzie jej wyobraźnię i uczucia i sprawi, że będzie chciała spróbować z nim miłości fizycznej. – Tacy na pewno gdzieś istnieją, może zachowały się jakieś jednostki, które nie wyginęły razem z dinozaurami – uśmiecha się. – Facet, z którym pójdę do łóżka nie musi być dziewicą, jak ja. Musi być wyjątkowy. Wydaje mi się, ze kobiety nieco inaczej podchodzą do seksu niż mężczyźni. W końcu facet w kobiecym ciele jest tylko gościem, to my go przyjmujemy całą sobą – tłumaczy.
Jej znajomi wiedzą, że nie uprawia seksu. Nie czuje się przy nich niezręcznie, nie musi niczego udawać, ani udowadniać. – Wiele moich koleżanek uprawia seks, jakby był to rodzaj sportu lub innej rozrywki. Później, albo boją się o niechcianą ciążę, albo cierpią, bo zakochały się w kimś, kogo używały tylko do zabawy. Ja stawiam sprawę jasno. Albo mam wszystko, czyli uczucie, fascynację i miłość cielesną, albo nic – mówi Renata.
Ucieczka we własny świat
Iza to nieco inna historia. Ma 28 lat. Jest radosną blondynką o niebieskich oczach i czarującym uśmiechu. – Niestety uroczy charakter, jaki mi wszyscy przypisują, nie wygrywa z nadmiarem kilogramów – uśmiecha się smutno.
Iza ma poważną nadwagę. Odkąd pamięta. Przy wzroście 165 cm waży 120 kilogramów. W szkole podstawowej dzieci wytykały ją palcami, w szkole średniej miała jedną przyjaciółkę, bo nikt nie chciał zadawać się z grubaską. Na studiach zyskała grono dobrych znajomych. – Ale to nadal tylko znajomi. Żaden mężczyzna nie traktował mnie nigdy jak kobiety, kogoś, z kim chciałby się umówić, poznać bliżej. Co nie znaczy, że ja się nie zakochiwałam. Nigdy jednak nie odważyłam się zrobić pierwszego kroku, zapewne z obawy przed kompromitacją i upokorzeniem, których i tak wystarczająco dużo w życiu miałam – przyznaje Iza.
– Czy próbowałam diet? Oczywiście, że tak. Jestem osobą, która zna chyba wszystkie diety świata i co najmniej połowę wypróbowała – żartuje młoda kobieta. – Głodziłam się, jadłam zupę z kapusty, byłam na diecie białkowej, warzywnej, katowałam się na siłowni, chodziłam na basen. Wszystko na nic. Udawało mi się schudnąć co najwyżej do 100 kilogramów, a później waga wracała, albo było nawet gorzej – opowiada. – Nienawidzę swojego ciała. Nigdy nie patrzę na siebie w lustrze, kiedy jestem bez ubrania. Ale chyba już się z tym pogodziłam, że zawsze będę tak wyglądać. I z tym, że nigdy nie znajdę nikogo, kto zainteresowałby się mną fizycznie.
Iza raz w życiu miała chłopaka. Na początku studiów. Był bardzo zabawny, rozumieli się bez słów, szybko zostali przyjaciółmi. Chodzili na wspólne spacery, trzymał ją za rękę i całował w czoło na dowidzenia. – Ale Maciek, moja do tej pory największa miłość życia, był po prostu gejem. Kiedy mi to wyznał, nie byłam nawet zdziwiona, w końcu wiedziałam, że żaden heteroseksualny facet się mną nie zainteresuje – wspomina Iza. – Nadal jesteśmy przyjaciółmi. Maciek powiedział mi, że gdyby był heteroseksualny, na pewno by się we mnie zakochał i mój wygląd nie miałby znaczenia. Ale to nieprawda. Dziś to owo wnętrze nie ma żadnego znaczenia. Liczy się to, jak człowiek wygląda i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej – ścisza głos kobieta.
Przyznaje, że bardzo brakuje jej cielesnej bliskości. – Czytam dużo o seksie. Byłabym idealną kochanką, nie miałabym żadnych zahamowań. Gdybym wyglądała jak większość dziewczyn – uśmiecha się smutno.
Kim ja jestem?
Późne dziewictwo to nie tylko problem kobiet. Arek ma 32 lata. Jest gejem. Do tej pory jednak nie uprawiał z nikim seksu. – Chyba, że masturbacja się do tego wlicza, wówczas można powiedzieć, że prowadzę bardzo bujne życie erotyczne – żartuje Arek.
O tym, że pociągają go mężczyźni, doszedł do wniosku pod koniec szkoły średniej. Spotykał się wówczas z Anią, jedyną kobietą, w której, jak sam mówi, chyba był zakochany. Chodzili ze sobą prawie dwa lata. Pod koniec liceum postanowili, że przeżyją ze sobą „pierwszy raz”. – Była kolacja, kwiaty, świece i romantyczna muzyka. Ania wyglądał pięknie, była szczupłą blondynką, w której kochała się połowa klasy – wspomina Arek. – I… Nic z tego nie wyszło. Chociaż moja ówczesna dziewczyna była mi bardzo bliska, nie byłem w stanie się podniecić w jej obecności. To była katastrofa, Ania rozpłakała się, powiedziała, że jej nie kocham i tak dalej. Sam nie wiedziałem do końca, co się stało. To znaczy, podejrzewałem, ale chyba wtedy nie byłem gotów przyznać przed samym sobą, że jestem homoseksualistą…
Po nieudanym „pierwszym razie”, związek Arka i Ani rozpadł się. Arek przypłacił to kilkumiesięczną depresją i wizytami u psychologa. – Zrozumiałem, że pociągają mnie mężczyźni. To było wytłumaczenie, dlaczego nigdy nie podniecały mnie kobiety w filmach erotycznych, nie podkradałem ojcu „Playboy’a”, a u kobiet nigdy nie zwracałem uwagi na fizyczność – wyznaje Arek. – Oficjalnie więc, gejem jestem od ponad 12 lat – uśmiecha się.
Jak jednak sam o sobie mówi – jest gejem niepraktykującym. Jest zapisany na kilka branżowych portali randkowych, czasami się z kimś umawia na kawę, czy piwo, ale zwykle kończy się po jednym, dwóch spotkaniach. – Trafiam albo na facetów, którzy chcą tylko seksu, albo na jakichś cierpiących filozofów, którzy potrafią dołować samą swoją obecnością – żartuje Arek. – Chyba w głębi duszy jestem romantykiem i czekam na prawdziwą miłość. I może trochę boję się fizycznego kontaktu z drugą osobą…
Facebook
RSS