Piękna, ładna, zjawiskowa – to pierwsze wyobrażenia o modelkach. Ale typów urody, które mogą wzbudzać zachwyt może być nieskończona ilość. O tym, jakie kanony piękna obowiązują w modelingu i jak z hostessy stać się topmodelką, opowiada Anna Nocoń – twarz, która wielokrotnie zdobiła okładki zagranicznych magazynów
Jak i kiedy się zaczęła twoja przygoda z modelingiem?
Anna Nocoń: Wszystko zaczęło się w szkole średniej, czyli 10 lat temu, kiedy wymyśliłam sobie, że „modelowanie” może być sposobem na dodatkowe pieniądze. Zwłaszcza, że byłam bardzo wysoka. Zaczęłam więc wysyłać zdjęcia do agencji w Warszawie. Próbowałam też w Gdańsku, gdzie praktycznie nic się nie dzieje w świecie mody, więc szanse teoretycznie powinny być większe. Bezskutecznie. Tuż przed maturą jedna z krakowskich agencji zaprosiła mnie na casting do Warszawy. Nie był to dobry moment ze względu na egzaminy na studia, które mnie czekały w najbliższej perspektywie. Ale ponieważ i tak zamierzałam studiować w stolicy, nie rezygnowałam z castingu. Z książkami w ręku, czekałam na swoją kolej w hotelu, pochodząc do tego wszystkiego zupełnie na luzie, bez emocji. Ostatecznie dostałam się na polonistykę na UW, z kolei po castingu, zaproponowano mi wyjazd do Paryża. To był dla mnie duży dylemat – studia, czy modeling? Wybrałam Paryż i pracę dla jednej z najlepszych agencji na świecie.
Czego nie można modelce?
Drastycznie się zmieniać. Jeśli modelka decyduje się na dużą metamorfozę, zdjęcia w portfolio agencji stają się przedawnione. Podobne zasady dotyczą piercingu w widocznym miejscu, tatuaży i innych „zdobień”, których nie da się naturalnie ukryć, zasłonić.
A dieta?
Oczywiście, trzeba się kontrolować, ale nie ma narzuconych ograniczeń. Agencje zdają sobie sprawę, że są momenty kiedy modelka tyje. Wtedy wysyła się ją na dietę na miesiąc, albo dłużej, żeby zrzuciła niepotrzebne kilogramy.
Czyli nie trzeba się katować?
To zależy… Są dziewczyny, które nic nie muszą robić, żeby były szczupłe. Zazwyczaj nastolatki. Albo naturalnie wynika to z dobrej przemiany materii danej osoby. Są też dziewczyny, które się katują, mają restrykcyjne diety i z maniakalnym uporem dążą do określonej wagi, ale to wszystko zależy od predyspozycji „cielesnych”, genetycznych. Obsesja chudości jest też poniekąd winą projektantów, ponieważ pomimo corocznych kampanii o „normalnych” modelkach, kolekcje prezentowane są w coraz mniejszych rozmiarach, a nie odwrotnie. Modelki często same wytwarzają presję i chudną do granic możliwości, same narzucają sobie pewien wzorzec.
Jak wyglądały początki twojej kariery?
Każdego dnia rano, otrzymywałam informacje od agenta, gdzie odbywają się castingi, jakim stylistom i fotografom należałoby się pokazać. To wygląda jak seria spotkań o pracę i wtedy ode mnie najbardziej zależało, czy ktoś zechce ze mną współpracować.
Ciągłe chodzenie na castingi, to musi być męczące…
5 dni w tygodniu to na początku norma. Bywały dni, że byłam na 20 castingach dziennie, w różnych częściach miasta. To było wykańczające – oczy na zapałkach i ciągle w drodze, dzień po dniu. Gdy nazwisko modelki staje się bardziej znane, sytuacja się zmienia.
Czy ten wysiłek przekłada się na finanse?
Wbrew pozorom, sesje dla dużych magazynów nie są dobrze płatne. Po odtrąceniu podatków i prowizji dla agencji, zostaje śmieszna kwota. Przy okazji takich pytań, zawsze mi się przypomina faktyczna wartość okładki Vougue’a dla modelki – 60 Euro. Im większy tytuł, tym mniej chce zapłacić. Ale z drugiej strony, to niesamowity prestiż pojawić się na takiej okładce. Wszyscy wiedzą, że współpraca z magazynami nie jest dochodowa, ale ta obecność w mediach, przekłada się na inne kontrakty komercyjne. Na przykład zlecenia do katalogów – to automatycznie lepsze zarobki.
Dla kogo pracowałaś?
Między innymi dla Diora, Marca Jacobsa, Victory Rolls, Kenzo, dla Loreala, dla marek biżuteryjnych, dla magazynów, z czego największym tytułem był „Vougue”.
Jakie różnice widzisz pomiędzy wybiegami polskimi i światowymi?
Polski rynek mody jest często krytykowany, ale patrząc na ostatnie dwa lata zmian, rokowania są dobre. Pojawił się wreszcie Polski Fashion Week, oceniany bardzo pozytywnie. Poza tym, projektanci zaczęli pokazywać kolekcje składające się nie tylko z sukni wieczorowych dla celebrytów, ale także stroje na co dzień.
Jak długo trwa kariera modelki?
Tak naprawdę nie ma limitów. Wszystko zależy od typu urody i tego, w jakiej modelka jest formie, jak się „trzyma”, kolokwialnie mówiąc. Znam wiele dziewczyn, które mają 30 lat i pracują nieustannie, mają dobrą figurę, niewiele zmarszczek, po prostu wyglądają młodo. Projektanci często lubią pracować ze starszymi modelkami, bo są bardziej doświadczone, podchodzą rzetelnie do swoich obowiązków. Kariera modelek często wygasa na ich własne życzenie i same wyznaczają granicę około 25 roku życia, gdy zaczynają zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę powoduje, że czują się spełnione. Często ograniczają pracę na poczet studiów, mają ambitniejsze pomysły na przyszłość.
Rozmawiała: Monika Miśta
Facebook
RSS