Przez dziesięciolecia tutaj właśnie kończyła się legendarna Route 66. My z tego punktu zabieramy Was w podróż, której nie sposób porównać z żadną inną wyprawą, jaką przeżyliśmy. I jeśli uda się oddać choć ułamek wrażeń i emocji, to cykl „Sukces on Tour” powinien przypaść Wam do gustu!
Każdy ma jakieś marzenia, więc nie zdziwi Was, że od dłuższego czasu marzył nam się przejazd przez USA, najlepiej historyczną Route 66. A że w Sukces Jest Kobietą nie tylko marzymy, ale i marzenia realizujemy, niedawno udało nam się spełnić właśnie ten sen, rozpoczynając podróż w Los Angeles.
Zamiast jednak trzymać się stale Route 66, wybraliśmy dłuższą i bardziej wyzywającą trasę, dzięki której zahaczyliśmy o niezwykłe miejsca, nie wszystkie znane powszechnie. W dwa tygodnie przejechaliśmy z Los Angeles do Nowego Jorku i ta podróż okazała się niezrównaną przygodą, o której zamierzamy Wam opowiadać w kolejnych tygodniach, kawałek po kawałku.
Zaczynamy z naszego punktu startowego, Los Angeles. Już tutaj udało nam się odnaleźć Route 66, która kończy się niemal dosłownie w Oceanie Spokojnym – na Santa Monica Pier. Choć to nie część oryginalnej trasy z 1926 roku, to od 1936 R66 faktycznie przebiegała tędy, wzdłuż Santa Monica Boulevard.
Trudno wyobrazić sobie, jak to miejsce mogło wyglądać wtedy, bo jeden z najbardziej reprezentacyjnych bulwarów Los Angeles to tętniący organizm, gdzie widać efekty zmian ekonomicznych i społecznych. W ostatnich dekadach okolica stała się bardzo przyjazna mniejszościom seksualnym, niedawno z kolei pojawiły się punkty sprzedaży legalnej marihuany.
Nie ma jednak mowy o wielkiej imprezowni, tylko miejscami jest głośno i tłoczno. Są restauracje, kluby, kafejki, ale już na pierwszy rzut oka widać, że to miejsce nie dla wszystkich. Mówimy przecież o arterii biegnącej przez Santa Monica, Beverly Hills i Hollywood – jedne z najdroższych dzielnic L.A. Choć jest swobodnie i urokliwie, to również drogo dla przeciętnego mieszkańca metropolii.
Zamieszkać udało nam się w miejscu niezwykłym, w kultowym Alta Cienega Motel. Położony zaraz przy Santa Monica Boulevard obiekt zdecydowanie nie wyróżnia się w okolicy, ale stanowi niemal żywy ołtarz dla Jima Morrisona, który mieszkał tu z przerwami przez 3 lata. Do dziś jego pokój, z numerem 32, jest mekką dla fanów artysty, choć – jak cały motel – jest raczej zgrzebny.
Santa Monica Boulevard okazał się świetną bazą wypadową. Nie tylko łatwo dojechać stąd na plażę w Santa Monica czy Hollywood Hills, ale też wystarczy pójść na spacer, by wpaść na inną kultową ulicę – Sunset Blvd, prowadzący do hollywoodzkiej alei gwiazd. Ale o tym opowiemy przy kolejnej okazji…
Facebook
RSS