Podróżuje, rozwija się, szyje z filcu i namawia kobiety, aby mówiły o tym, czego tak naprawdę chcą. Kocha wyzwania, ciągle wyznacza sobie nowe cele i skrupulatnie pracuje nad ich osiągnięciem. Monika Bienias-Łocheńska to kobieta pełna energii, dla której limity nie istnieją. Istnieje natomiast pasja, która pochłania ją i daje mnóstwo radości.
Jest Pani kobietą wszechstronnie uzdolnioną, z wieloma pasjami. Zacznijmy jednak od szycia z filcu, bo to zajęcie pochłania Panią ostatnio całkowicie. Od czego zaczęła się przygoda z szyciem?
Szyć lubiłam praktycznie odkąd pamiętam. Już jako kilkuletnie dziecko bawiłam się nićmi i szyłam dla swoich lalek sukienki czy bluzki ze skrawków materiałów, jakie znajdowałam u mamy w szafie. Moim największym osiągnięciem w tamtych czasach było uszycie dla siebie sukienki. Miałam może 10 czy 12 lat. Znalazłam materiał w odcieniu pudrowego różu w domu, do tego nici i ozdobną tasiemkę. Pamiętam, że spędziłam nad tym całe popołudnie, ale byłam taka dumna, jak już ubrałam tę sukienkę. Co prawda dzisiaj, kiedy to wspominam, to byłaby bardziej tunika, ale wtedy dla mnie to było „coś”! Takiej sukienki nie miał nikt. Zawsze ciągnęło mnie do szycia, malowania obrazów i innych artystycznych zajęć, ale mama, po śmierci taty, sama wychowywała mnie i brata, więc zarzuciłam marzenia i twardo stąpałam po ziemi, by znaleźć pracę i jej pomóc. Minęły lata i do szycia wróciłam w dość nietypowych okolicznościach, bo w czasie rekonwalescencji po operacji kręgosłupa. Stawałam na nogi fizycznie i psychicznie, ale jak wiadomo takie sprawy wymagają czasu. Chciałam więc ten czas wypełnić czymś pożytecznym, twórczym, czymś co może się przydać. Na zajęciach manualnych wpadł mi w ręce filc – miły w dotyku, wdzięczny w szyciu i tak „wpadłam po uszy”. Zaczęło się od bransoletek, najpierw proste paski z zapięciami, później nieco bardziej z „charakterem”. Pomyślałam, że przecież z takiego materiału można uszyć wszystko, zatem dlaczego nie spróbować czegoś więcej? Z czasem zaczęły pojawiać się etui na telefony, torebki, kolczyki, broszki, maskotki – dosłownie co wpadło mi do głowy, od razu chciałam to uszyć.
Teraz, po kilkunastu latach przerwy, powróciła Pani do szycia. Czym zajmowała się Pani w tym czasie?
Jak wspomniałam mama wychowywała nas sama, zatem ostatnie lata pracowałam, ale nie tylko… W wieku 17 lat trafiłam do szpitala klinicznego w Katowicach, gdzie zdiagnozowano u mnie padaczkę. Miałam żyć spokojnie, nie przemęczać się, nie denerwować, jednak diagnoza była dla mnie jak zastrzyk energii. Tym bardziej chciałam udowodnić, sobie i światu, że ta choroba, to tylko jakaś część mnie i wcale nie musze rezygnować z tego, czego chcę od życia. Właściwie to można powiedzieć, że nigdy nie umiałam usiedzieć na miejscu, a praca to było tylko jedno z moich zajęć. Już od młodych lat pracowałam w sprzedaży. W wieku 24 lat poszłam na studia zaoczne na kierunku zarządzania – chciałam wiedzieć więcej, nauczyć się tego co może pomóc mi w pracy. Pod koniec drugiego roku zdecydowałam się otworzyć własną działalność gospodarczą. Z początku były to tylko szkolenia energetyczne i techniczne, a z czasem przekształciło się to w consulting energetyczny. Brzmi może nietypowo, ale uwielbiam wyzwania i to było jednym z nich. Czułam się jak ryba w wodzie, tym bardziej, że nawiązywałam kontakty z firmami z USA, południa Europy Indii czy Bliskiego Wschodu.
Nie mogę w tej sytuacji nie zapytać o inną pasję – podróżowanie. Gdzie udało się Pani zawitać w ostatnich latach?
Owszem moją pasją są podróże i szczerze powiedziawszy, to właśnie praca pozwoliła mi udać się w cudowne miejsca. Zaledwie tydzień przed obroną mojego dyplomu poleciałam do Barcelony, gdzie spędziłam piękne chwile. Już wtedy wiedziałam, że podróże to coś, do czego będę mieć słabość do końca życia! I nie myliłam się, przez ponad 2,5 roku odwiedziłam 9 czy 10 krajów. Ciężko spamiętać taką ilość, tym bardziej, że latałam praktycznie co 2 miesiące. W Hiszpanii, w Madrycie i w większości Barcelonie – byłam bodajże około 5 lub 6 razy może i więcej, jeśli doliczyć do tego Majorkę, gdzie poznałam niesamowite widoki, klimat i jedzenie. Z resztą do dziś moim drugim domem będzie Barcelona i ulubiony hotel przy Passeign de Gracia niedaleko Casa Mila. To tam zawszę ładuję baterię i odpoczywam, nieważne czy jestem tam 3 dni czy cały tydzień. Ten luz w powietrzu od razu daje mi spokój. Udało mi się także wybrać do Berlina i Frankfurtu. Nie miałam wtedy nazbyt dużo czasu, ale znalazłam kilka chwil na zwiedzanie – po prostu nie mogłam nie zobaczyć tych budynków, restauracji i zabytków. Podobnie jak w Londynie, gdzie mam sporo znajomych. Już pierwszego dnia wybraliśmy się na krótki lunch nad Tamizę. Później wracając ze spotkania udało mi się przejść do pałacu Buckingham. Sporym sentymentem darzę również Paryż, gdzie byłam kilka razy (głównie zimą i na wiosnę) i poznałam dwie świetne kobiety – Natalię i Anię. Dziś dziewczyny zarządzają jednymi z lepszych restauracji w centrum miasta. Do Wiednia również udało mi się wybrać – moim szczęściem było to, że mój hotel znajdował się niemal kilka kroków od Opery Narodowej! Wieczorne spacery w rytm muzyki były nie do opisania! Na pewno wybiorę się tam w niedługim czasie znowu. Nie mogę nie wspomnieć o moich podróżach do Stanów Zjednoczonych. Do dziś jestem z nich dumna i czuję się szczęśliwa, że udało mi się tam być – zarówno na wschodnim jak i zachodnim wybrzeżu. Pierwszy raz poleciałam do Bostonu zimą. Pamiętam, wylądowałam wieczorem, sypał śnieg – światła, choinki, drapacze chmur – to był wielki świat. Poznałam okolicę, kilka restauracji godnych polecenia i świetnych ludzi. W drodze powrotnej zahaczyłam, dosłownie na chwile, o Nowy York. Podobnie jak w Bostonie, poczułam klimat wielkiego miasta, jednak w Nowym Yorku wszystkiego było 2 razy więcej, 2 razy szybciej itd. Miasto warte zobaczenia! Moja ostatnia podróż to San Francisco w zeszłym roku. Przez pierwsze dni mieszkałam nieopodal oceanu, później przeniosłam się do centrum. Widoki niezapomniane i ten klimat dający energię. Każda z podróży nauczyła mnie bardzo wiele o ludziach, ich kulturach i tradycji, pozwoliła mi także wykształcić w sobie otwartość na to co nowe i zmienne. Jedną z lepszych inwestycji, jakie zrobiłam w życiu są właśnie podróże.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia! Gdzie jeszcze się Pani wybiera?
Chciałabym na pewno wrócić na południe Europy, ale tym razem do Włoch. Myślę też o Emiratach, gdzie mam sporo kontaktów biznesowych. Chciałabym także odwiedzić Indie i Chiny, gdzie kultura jest tak zadziwiająca i tak inna. Mówiąc o Indiach chciałabym trafić na festiwal kolorów Holi. Dla mnie, jako osoby z artystyczną duszą byłoby to coś inspirującego i na pewno zrodziłoby niespodzianki w szyciu.
Wróćmy jednak do Polski i do Pani projektów. Jakie produkty można u Pani dostać?
Na pewno są to torebki, szyte na zamówienie. Lubię oryginalne rzeczy i takie też tworzę. Klientka, która zdecyduje się na torebkę ode mnie nie tylko wspólnie ze mną ją zaprojektuje, ale i otrzyma coś co będzie jedyne w swoim rodzaju. Każda torebka jest bowiem inna, inspirowana daną kobietą. Zatem nie znajdzie się tutaj żadnej kopii. Owszem torby bywają podobne, tak jak te z serii „KORONKA”, ale pojedyncze torebki różnią się od siebie. To torby dla kobiet pewnych siebie, które lubią zaszaleć i wyróżnić się z szarego tłumu. Torebki są idealne niemal na każdą okazję, kwestia doboru koloru, aplikacji i kroju. Wspólnie z klientką ustalam szczegóły, czyli między innymi jaki rodzaj torebki chce, co ma się na niej znaleźć, do czego ma służyć itd. Wspólnie ustalamy projekt tak, aby końcowy produkt był dokładnie spełnieniem wymagań danej kobiety.
Są również maskotki dla dzieci, bo w tym wypadku klientami nie są rodzice, a właśnie Maluchy. To one decydują co chcą i mówią wprost jaką przytulankę chcą dostać. Myśląc o jeszcze młodszych dzieciach i ich mamach, zdecydowałam się projektować i szyć akcesoria tj. organizery do wózka, torby czy termosy na butelkę lub literki tworzące imię dziecka nad łóżeczkiem. Sporo zapytań miałam także o dedykowane etui na telefony, tablety czy też portfele, zatem i to znalazło się w ofercie. Oczywiście dla odważnych jest także biżuteria z filcu, czyli bransoletki, kolczyki, wisiorki czy ozdobne kołnierze.
Które torebki kobiety wybierają najczęściej?
Bardzo często kobiety pytają o torebki z serii „KORONKA”, odkąd zaczęłam je szyć. Wspólnie ustalamy kolorystykę i krój. Często pojawiają się zapytania o torebki w stylu większego kuferka oraz torby à la worek na ramię. Filc jest o tyle wdzięcznym materiałem, że mogę uszyć niemal każdy rodzaj – od kopertówki po teczkę. Mam wrażenie, że jeszcze troszkę wstydzimy się szaleć na ulicy z dodatkami i stawiamy bardziej na praktyczność. Widzę jednak, że kobiety, które się do mnie zgłaszają chcą wyjść poza ten schemat. Chcą połączyć praktyczność z elegancją i ekstrawagancją, co mnie bardzo cieszy. My kobiety jesteśmy tak pełne uroku, wewnętrznej siły i charakteru, że z przyjemnością projektuję torebki dla kobiet, które pytają o coś, co będzie do nich pasowało, do ich osobowości z nuta szaleństwa.
Wspominała Pani, że są również piękne rzeczy dla najmłodszych. Jakiego rodzaju maskotki przygotowuje Pani dla nich?
Owszem są i produkty dla maluszków. Jak wspomniałam są akcesoria dla mamy i maluszka, ale i również maskotki. Zabawki szyję z miękkiego w dotyku filcu, z antyalergicznym wypełnieniem, więc przytulanka nie sprawi kłopotu nawet alergikowi. Jeśli mówimy o rodzaju maskotek to są to głownie odzwierciedlenia dziecięcej fantazji – ostatnio miałam przyjemność szyć PANA BIEDRONKĘ dla chłopca, który jest nimi zafascynowany. Uszyta maskotka miała zatem chłopięcy charakter i ubiór, ale w „owadzim” wydaniu. Do dziś ta maskotka zajmuje honorowe miejsce w pokoju Dominika, jak mówi jego mama. Staram się, by postacie były przyjazne i odpowiadające temu, czego chcą dzieci. Czasami są to postacie z bajek, innym razem sama tworzę coś, co na początku było tylko ogólną koncepcją jak np. MISIO PYSIO – niedźwiadek, ale nieco inny niż wszystkie.
Pani blog to jednak nie tylko produkty, które można kupić, ale i cenne wskazówki dla tych, którzy, podobnie jak Pani, chcieliby spróbować swoich sił w robieniu bransoletek czy też torebek. Jakie informacje można tam znaleźć?
Na pewno można znaleźć rodzaje i ilości materiałów, jakie będą nam potrzebne do wykonania danego produktu. Planuję także wprowadzić instruktaże szycia poszczególnych rodzajów filcu (tak, mamy kilka rodzajów tego materiału i jest kilka sprawdzonych przeze mnie technik dla każdego z nich). Podpowiem również, jak dobierać materiały do wykonania poszczególnych elementów. Systematycznie będą się też pojawiać filmy na moim kanale, w których pokażę kilka ciekawostek oraz dołączę kursy szycia torebki, etui czy maskotki dla dziecka.
Co, poza podróżowaniem i szyciem, robi Pani w wolnych chwilach?
Podróże dały mi bardzo wiele doświadczeń z różnego zakresu – od kontakty międzyludzkie po orientalne kultury – dlatego też zdecydowałam się założyć blog (www.blogforboss.blogspot.com, kolejny obok www.filcowamonia.blogspot.com). Łączy on w sobie zarówno relacje z moich podróży, jak i moje przemyślenia na temat danych sytuacji, zachowań ludzkich czy psychologicznych aspektów życia. Dzięki temu mogę powrócić znów do odwiedzonych przeze mnie miejsc, ale i wyrazić swoja opinię na temat relacji międzyludzkich. Od zawsze interesowałam się psychologią, więc to też poniekąd realizacja kolejnej z moich pasji. Co prawda blog powstał około rok temu, ale dostaje bardzo pozytywne komentarze na temat jego treści, co mnie bardzo cieszy. Oczywiście, jako świeżo upieczona mężatka, nie mogę pominąć tutaj mojego męża. To jeden z moich największych przyjaciół, fanów, ale i krytyków – to on czyta jako pierwszy treści, które zostają zamieszczone na blogu i zawsze dopytuje o więcej. Uwielbiam też spotkania z przyjaciółmi, gdy wpadają do nas na kolację i wspólnie gotujemy włoską lub meksykańską kuchnię.
Czym dla Pani jest sukces?
Sukces możemy rozpatrywać w kilku aspektach. Dla mnie to przede wszystkim poczucie spełnienia siebie jako kobiety, poczucie satysfakcji, że udało mi się stworzyć coś, co jest cząstką mnie, coś namacalnego i trwałego. Sukces finansowy? To pojęcie względne, bo jak wiemy, pieniądze są jak woda – płyną. Dziś są, jutro może ich nie być. Natomiast poczucie spełnienia, wewnętrznej równowagi i sukcesu to coś, co daje nam pewność siebie i energię do działania, coś co nas napędza naprzód, co sprawia, że chcemy rozwijać swoje możliwości, pasje i inspirować innych. Czy czuję, że odniosłam sukces? Tak! Pracowałam bardzo ciężko z pełnym zaangażowaniem przy każdym projekcie, który tworzyłam – mogę powiedzieć, że czuję się kobietą sukcesu
Moim największym marzeniem jest…
To ciężkie pytanie, ale lubię wyzwania. Marzeń mam bardzo dużo, ale na pewno chcę bardziej rozwinąć projekt FILCOWA MONIA i połączyć to z podróżowaniem. Być może wejście na zagraniczne rynki – Stany Zjednoczone i Włochy – to na początek! W Polsce chcę pobudzić w kobietach ich energię, sprawić, żebyśmy śmiało mówiły o tym, czego chcemy od życia i sięgały po to. Chcę wspierać młode kobiety, które może nie do końca wiedzą jak odnaleźć się w nowym, rozpędzonym społeczeństwie, ale pomóc im stąpać po drabinie, by sięgały wyżej. Chce dam im poczucie, że mają wsparcie!
Facebook
RSS